W berlińskiej paradzie homoseksualistów pod koniec czerwca wzięło udział 25 tys. gejów i lesbijek. Przyglądało się im 400 tys. widzów. Dziś do dobrego tonu należy wspieranie parad przez polityków, również chadeków. Niemieccy homoseksualiści dorobili się nawet własnego muzeum.
Niemcy, tak jak i my, będą głosować tej jesieni. Dramatyczną decyzję o przyspieszeniu wyborów o rok kanclerz Schröder podjął po równie dramatycznej klęsce w Północnej Nadrenii-Westfalii, którą SPD rządziła od 39 lat. Schröder zapowiedział, że sam poprowadzi kontratak socjaldemokratów.
Na ekranach naszych kin mamy właśnie parę niemieckich filmów, których tematem jest bunt młodego pokolenia. Jak się jednak przekonamy, jest to rewolta tylko pozorowana.
Jest jednym z najczęściej goszczących w polskich mediach prawników. Wypowiada się o sposobach uzyskania od Niemców reparacji wojennych. Pisze ekspertyzy dla Sejmu i występuje jako pełnomocnik córki więźnia Auschwitz, która domaga się od RFN zadośćuczynienia. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Stefan Hambura to prawnik niemiecki.
W Niemczech historyczne podziały znaczą więcej, niżby się wydawało. Ciągle łatwiej Bawarczykowi zostać papieżem w Rzymie niż kanclerzem Niemiec. Zaś granice katolicyzmu i protestantyzmu ustalone w XVII w. przebiegają mniej więcej tak, jak półtora tysiąca lat wcześniej przebiegał rzymski limes.
Oficjalny język powojennej propagandy wobec Niemiec Polacy szybko podchwycili jako własny. Język miał chłostać i karać. Pozwalało to na szybsze odreagowanie koszmaru wojny.
To inny styl i temperatura niż u nas. W kraju reformacji wybór Niemca na papieża został przyjęty zupełnie inaczej niż kiedyś w Polsce wybór Karola Wojtyły. Nie było euforii. Była pycha, ale i zażenowanie.
Joschka Fischer jest polityczną wańką-wstańką. Często popada w tarapaty, ale też umie z nich wychodzić obronną ręką. Teraz jednak przyszła najważniejsza próba w karierze tego ministra spraw zagranicznych z pokolenia studenckiego buntu i ruchu Zielonych.
W dniu śmierci Papieża do katedry w Kolonii ściągnęło 5 tys. ludzi. W tym samym czasie w Berlinie do katedry św. Jadwigi przyszło 500 osób. Trudno żałobę w Polsce po śmierci Jana Pawła II porównywać z reakcją w Niemczech, kraju reformacji, rebelianckich teologów i coraz bardziej pustych kościołów.
Ciągle mamy kłopot z Prusami. Zwłaszcza na ziemiach dawnych Prus Wschodnich, gdzie tyle jest śladów obecności naszych poprzedników – mroczne krzyżackie zamki, piękne fryderycjańskie szosy, teraz dopiero restaurowane resztki wilhelmińskiej secesji. Jak patrzeć na to dziedzictwo – nasze czy obce?