Jarosław Kaczyński zapowiedział przed wyborami politykę miłości. Gdy wilki wdziewają owcze skóry, trzeba zmykać na drzewo. Albo przygotować się do wojny.
Premier jest największym kalibrem wśród spadochroniarzy w tych wyborach, choć wszystkie posunięcia PiS przenika wszechobecna strategia prezesa: najlepsze kąski zrzuca na okręgi, w których wynik może podlegać wahaniom. Śląsk jest w tej koncepcji najważniejszym poligonem doświadczalnym. Ale nie będzie to ofensywa łatwa.
PiS nie przedstawił jeszcze programu, a już pokazuje jedynki na listach wyborczych. Na kogo i dlaczego stawia Jarosław Kaczyński?
Mateusz Morawiecki po unijnym szczycie ws. posad ogłosił, że „cele rządu zostały osiągnięte”. To jakie były te cele rządu PiS? Bezprecedensowe obniżenie pozycji Polski i naszego regionu w Unii?
Zanim poprze się PiS, warto sobie przemyśleć przestrogę Alexisa de Tocqueville’a: „Demokracja kończy się wtedy, kiedy rząd zauważy, że może przekupić ludzi za ich własne pieniądze”.
W rządzącym obozie po eurowyborach nastała błogość: konflikty są wyciszone, suweren wygląda na zadowolonego, opozycja się kłóci, a Bruksela nie przeszkadza. Tak się przynajmniej władzy wydaje.
Aleksandra Dulkiewicz mówiła po spotkaniu z premierem Morawieckim o „bardzo dobrej atmosferze”. Ale oto wybiła sądna godzina 19:30, czyli pora definitywnego przekazu oraz prawdziwy test intencji rządzących. Jaki morał z tej historii? Nie zawsze i nie z każdym warto rozmawiać.
Rząd po zmianach będzie młodszy, bardziej technokratyczny. I raczej bardziej bezbarwny, bo barwę nadchodzącej kampanii parlamentarnej mają nadać soliści: premier Morawiecki i prezes Kaczyński.
Do rządu weszli m.in. Elżbieta Witek, Dariusz Piontkowski, Marian Banaś i Jacek Sasin. Prezes PiS tak poukładał rząd, żeby zadowolić wszystkie koterie.
Jest prawie jak Donald Trump. Za jednym i drugim ciągną się dziwne interesy. Obu oplata rosyjska sieć. Obaj oparli kariery na schedzie ojców. Obaj od lat wymyślają sobie legendy. Różnią ich miliardy, samodzielność, charyzma i władza. Trump je ma.