Kanapowa, dziwaczna inicjatywa za sprawą deklaracji premiera Morawieckiego nagle stała się równie ważna, co układ sił w parlamencie.
Premier Mateusz Morawiecki nadal będzie się chwalił zrównoważonym budżetem, a osoby z niepełnosprawnościami zostaną na lodzie. Bo dla tej władzy najważniejsze teraz jest zwycięstwo w wyborach prezydenckich.
Pisowska „normalność” obcięła fundusze na walkę z przemocą domową, a tysiące bezpłatnych opiekunek niepełnosprawnych – matek albo córek – pozostawiła w nędzy.
Premier Mateusz Morawiecki wygłosił świetne exposé. Gdyby tylko było prawdziwe, już niedługo żylibyśmy w raju. Sęk w tym, że nie jest.
Premier podsumowuje poprzednią kadencję i składa nowe obietnice. Mówi wiele o gospodarce i obronie rodziny, mało o sądownictwie.
Komisja Europejska proponuje nowy mechanizm kontroli państw członkowskich. Eksperci zastanawiają się, czy wzmocni on nadzór Brukseli nad Warszawą i Budapesztem, czy go tylko rozmyje.
W nowym rządzie Morawieckiego znajdą się tylko trzy kobiety. Marlena Maląg jako szefowa resortu rodziny, pracy i polityki społecznej, Jadwiga Emilewicz w ministerstwie inwestycji i rozwoju oraz Małgorzata Jarosińska-Jedynak od zarządzania funduszami. Mało.
Partia Jarosława Kaczyńskiego uzależniała wybór wicemarszałków Sejmu od kształtu prezydium Senatu. W izbie niższej liczyła na dwóch wicemarszałków, chociaż ma tam tylko 48 senatorów i jest w mniejszości.
Proces tworzenia obozu władzy po wyborach daleki jest od ukończenia. Trzeba jeszcze mianować wiceministrów, wojewodów, a niewykluczone, że i w spółkach zacznie się kręcić karuzela z nazwiskami.
Jarosław Kaczyński sformował nowy rząd. Mateusz Morawiecki pozostanie premierem, kilku ministrów zachowa swoje teki. Są nowe resorty i nowi ministrowie. Nie wiadomo, kto pokieruje sportem.