Rośnie liczba orzeczeń kwestionujących prawo neosędziów do orzekania. I ruch odmowy niezależnych sędziów orzekania z neosędziami.
„Starzy” sędziowie Sądu Najwyższego zerwali obrady kolegium sądu. Wydali oświadczenie, że nie będą w nich uczestniczyć, dopóki Izba Dyscyplinarna nie przestanie działać.
Sędzia Dariusz Drajewicz to jeden z głównych beneficjentów tzw. reformy wymiaru sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i wiceprezes obsadzonej przez władzę Krajowej Rady Sądownictwa.
Neo-KRS nie jest organem niezależnym, a mianowani przez nią sędziowie nie zostali powołani w procedurze wolnej od nacisków politycznych, a więc nie dają rękojmi niezawisłości. Z kolei Izba Dyscyplinarna SN nie jest niezawisłym i bezstronnym sądem – orzekł Trybunał w Strasburgu.
W grzechu poczęta produkuje owoce zatrutego drzewa: kolejne sędziowskie nominacje, które mogą być podważane. NeoKRS jest dla władzy kluczem do przejęcia sądownictwa. Choć u niektórych członków pojawia się refleksja, że PiS nie potrwa wiecznie.
Wielka Izba Trybunału Praw Człowieka sądzi skargę sędziego z rozwiązanej KRS. To, że sądzi ją w pełnym składzie, oznacza, że sprawa ma szczególny charakter.
Nie ma żadnych podstaw do utrzymywania, że TSUE wykroczył poza kompetencje i naruszył polski porządek konstytucyjny. Ale rządzący zapewne nie przejmą się takimi argumentami.
Łukasz Piebiak, twórca pisowskiej „reformy” wymiaru sprawiedliwości, zgłosił swoją kandydaturę na zwolnione miejsce w stworzonej przez PiS Krajowej Radzie Sądownictwa.
Sędziowie komentują m.in. jako „budzącą niesmak” niedawną wypowiedź Andrzeja Dudy, który stwierdził, że jeśli prokuratorzy narzekają na delegacje, to mogą zmienić zawód.
Neo-KRS odwołała przewodniczącego i rzecznika prasowego. Bez żadnego trybu – ale kto by chciał to kwestionować? Walka buldogów pod dywanem trwa już od jakiegoś czasu.