Wedle tradycji „mądry” znaczy kilka rzeczy, które nie do końca mi się nie podobają.
Otóż w XVIII w. wymyślili, że gdy zaufamy rozumowi i nauce, możliwy stanie się szybki postęp cywilizacyjny.
Pole do popisu ma resentyment szerokie.
Gniew ludzki jest żywiołem, a żywioły zsyłają bogowie. Dlatego w gniewie widziano zawsze palec opatrzności.
Warstwa inteligencka jest tylko jedną z grup społecznych, a jej szczytne umysłowe i kulturowe prerogatywy mają naturę klasową.
Niczym mesjasz Karol Marks zjednoczył ludzkość wokół wiary w godność każdego człowieka, nawet najbiedniejszego.
Słowo „niepełnosprawny” jest piętnujące, w zawoalowany sposób negując realność choroby jako czegoś, co stawia przed społeczeństwem wyzwanie.
Jeśli ktoś ma szansę powrócić do przytomności, będzie wentylowany i odżywiany – jeśli jego lub jej mózg jest zniszczony w stopniu, który to wyklucza, respirator się odłącza, jako że droga tego nieodwołalnie już nieprzytomnego pacjenta prowadzi wyłącznie do śmierci.
Skoro już raz mi powiedzieli, że nie jestem pępkiem świata, a wszechświat to kamieni kupa, to cóż mnie on więcej obchodzi?
Bezstronność jest niezgodą na dyskryminację. Poza tym jest tylko jałową i tchórzliwą przemądrzałością.