Emancypacja i demokracja nauczyły nas, że jesteśmy „tego warci”. Tego, czyli wszystkiego.
Jeśli wyrażenie „prosty człowiek” ma w ogóle coś jeszcze znaczyć, to chyba tyle, co zdrowy psychicznie i stabilny emocjonalnie, wolny od zawikłanych i nadmiernie intelektualizowanych problemów ze sobą i ze światem.
Życie jest walcem, który przejeżdża po samym sobie, jest samozagładą w imię nowych, tak samo absurdalnych podbojów.
Posiadanie jasnych poglądów jest w świecie deliberujących wiecznie, „rozdialektyzowanych” elit czymś nieprzyzwoitym.
Jak wiadomo, bezbożny Zachód atakuje nas wszystkimi wynalazkami Szatana, takimi jak demokracja, antykoncepcja i stroje bikini.
Trzeba będzie włożyć wiele wysiłku w odbudowę polskiej prezydentury.
My, alienaci, obcy sami dla siebie, jesteśmy w sytuacji bez wyjścia.
Wierzę w prawdę, dobro i piękno, które są, jak to się słusznie powiada, ponadczasowe.
Mądrość ma to do siebie, że unika efektownych tez i łatwych emocji.
Wszystko, co pospolite, w sztuce pięknieje, choćby jej tematem była pospolitość sama.