Cywilizacja liberalna doszła do ściany. Ideały liberalnej demokracji nie dadzą się już w kolejnych pokoleniach zreprodukować.
Do dziś jesteśmy zaczadzeni kazaniami Piotra Skargi i fantazmatami „Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego” Mickiewicza.
Nie wiemy, w jakim języku artykułować nasze moralne żądania i komu powierzyć pracę nad ich realizacją.
Różnica między nauką, magią i religią nie polega na stopniu racjonalności. Niemądrzy bywają i magowie, i naukowcy.
A może to my, filozofowie, z Grecji rodem, jesteśmy głupcami, wyrzekając się szczęścia i zamieniając nadzieję na sztuczny spokój i wystudiowaną rezygnację?
Demokracja przetrwa, bo ludzie ją pokochają i się na nią „nawrócą”, a nie dlatego, że zrozumieją i wezmą sobie do serc piękną i abstrakcyjną teorię liberalnej demokracji i konstytucjonalizmu.
Czasy wszystkowiedzących lekarzy, szermujących frazesami o dobru pacjenta, a jednocześnie postępujących apodyktycznie, wedle własnych przekonań o tym, co jest słuszne pod względem medycznym i moralnym, już się skończyły.
Ukryty antysemityzm filosemitów oraz nieuświadomiony antysemityzm żydowskich „neo-Polaków” to zjawiska realne, lecz wyolbrzymiane.
Nie trzeba znać się na sztuce, aby z podniesionym czołem brać w niej udział.
Z Heglem można się spierać tak jak z ojcem – i tak będzie się „z niego”.