Izrael potwierdził, że w zamachu w Strefie Gazy zginął jeden z dwóch architektów ataku 7 października. Co to może oznaczać dla dalszych losów tego konfliktu?
Izrael odpowie w sposób ograniczony czy pójdzie na całość? Świat czeka na odwet za atak Iranu 1 października. Jakie ma opcje, a przede wszystkim – które z nich są najbardziej realne?
Minister sprawiedliwości za rządów PiS oczekiwany przed komisją ds. Pegasusa; Donald Tusk ogłosił nową strategię migracyjną dla Polski; PiS wchłonął Suwerenną Polskę; izraelskie czołgi wjechały do bazy ONZ; raport o zdrowiu Kamali Harris.
Kolejna wojna Izraela na terytorium Libanu jest właśnie tym, czemu obecność międzynarodowych oddziałów pod flagą ONZ miała zapobiec. Jednak nikt nie pali się, by wywieszać białą flagę i ogłaszać odwrót.
Między Izraelem a Iranem jest prawie tysiąc kilometrów i co najmniej dwa państwa. Bezpośrednia konfrontacja jest więc możliwa jedynie w powietrzu. A tu Iran jest skazany na porażkę ze swoimi samolotami, które przypominają Chevrolety na ulicach Hawany. Podobnie z wymianą rakietowych ciosów: skończy się dla Iranu tragicznie.
Z punktu widzenia przeciętnego Izraelczyka rok walk w Strefie Gazy nie przyniósł obiecanego przez premiera „całkowitego zwycięstwa”. Przeciwnie, końca tamtej wojny nie widać, wizerunek Izraela na arenie międzynarodowej jest zszargany.
Marcin Romanowski, człowiek Ziobry z czasów rządów PiS, nie stawił się w prokuraturze; znamy Nobla z medycyny; czy prokuratura naruszyła tajemnicę obrończą w sprawie Janusza Palikota; mija rok od zbrodniczej napaści Hamasu; Iga Świątek pierwszy raz od rozstania z trenerem wypowiedziała się w mediach społecznościowych.
Rocznica napaści Hamasu; znamy laureatkę Literackiej Nagrody Nike; nocny burmistrz Krakowa; dwa kryzysy rządu Tuska; covid w ściekach.
Pierwsza rocznica napaści Hamasu na Izrael mija tu w poczuciu ogromnej tragedii. I złości. Na rząd, armię i cały świat, że po roku wojny w Gazie 101 zakładników wciąż nie wróciło do domu. Te rany może nigdy nie zostaną zaleczone.
Wojna na Bliskim Wschodzie zmienia nieco arytmetykę wyborczą i wpływa na ogólny klimat – na niekorzyść Kamali Harris. Donald Trump swoim zwyczajem uprawia demagogię. I niestety nie ma znaczenia, że jego argumentacja jest co najmniej kontrowersyjna, jeśli nie po prostu śmieszna.