Od Izraela zależy, czy wojna w Gazie rozleje się na cały Bliski Wschód i dalej. A na razie nie wydaje się, by rząd Netanjahu miał plan na „dzień po”.
Gazańskie władze twierdzą, że liczba ofiar cywilnych przekroczyła 11 tys.
Konflikt Izraela z Hamasem wywołuje skrajne emocje właściwie wszędzie na świecie. A sąd opinii publicznej nie zamierza czekać z wyrokami do jego zakończenia.
Golda Meir jest dla Izraelczyków po prostu Goldą, Beniamin Netanjahu – Bibim. Tej familiarności nie należy utożsamiać z sympatią. Golda była szanowana nawet przez przeciwników, Bibi był dla połowy Izraela zbawcą, dla drugiej – nieszczęściem. Teraz, po rzezi 1,4 tys. Izraelczyków przez Hamas, jego odejścia pragnie już większość obywateli.
Przyjaciele i rodzina Alexa Dancyga nie poddają się w walce o jego uwolnienie. „Musi natychmiast do nas wrócić”, mówią. Opowiadają, jak niezwykłym jest człowiekiem i jak wiele zdziałał na rzecz polsko-izraelskiego dialogu.
Światowa Organizacja Zdrowia twierdzi, że największy szpital w Gazie jest bombardowany. USA ubolewają nad liczbą ofiar śmiertelnych wśród Palestyńczyków, a premier Netanjahu ogłasza, że Izrael nie chce okupować Strefy.
Co wydarzy się po wojnie? Odpowiedź musi uwzględniać trzy elementy: co się stanie z ludnością, co się stanie z terytorium i co się stanie z Gazą jako jednostką polityczną – mówi Michał Wojnarowicz, analityk w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.
Plan sporządzony przez garstkę przywódców był do ostatniej chwili najpilniej strzeżoną tajemnicą. Nawet napastnicy poznali go dopiero o świcie, na chwilę przed atakiem na Izrael.
Każdego dnia w północnej Strefie Gazy rażonych jest nawet 450 miejsc.
Podzieliliśmy Gazę na dwie części – ogłosił Izrael. USA wysyłają na Bliski Wschód rakietowy okręt podwodny. Jordania zagroziła, że próby deportacji Palestyńczyków ze Strefy lub Zachodniego Brzegu uzna za wypowiedzenie wojny.