O ile łatwo rozszyfrować, czego chce Iran czy Hezbollah, o tyle zrozumienie intencji Izraela jest znacznie trudniejsze, bo zasadniczo sprowadza się do pytania, czego chce Beniamin Netanjahu – mówi Hugh Lovatt, ekspert ds. Bliskiego Wschodu w European Council on Foreign Relations.
W poniedziałek Iran i jego sojusznicy nadal czekali, zapewne zdając sobie sprawę, że na dalszej eskalacji prawie nikomu na Bliskim Wschodzie nie zależy. Może poza premierem Beniaminem Netanjahu.
Ismail Hanije, szef politycznego skrzydła Hamasu, zginął w ataku z powietrza na jego rezydencję w Teheranie. Organizacja mówi o „syjonistycznym” i „tchórzliwym akcie, który nie pozostanie bezkarny”.
Beniamin Netanjahu liczy, że poprawi swój wizerunek na świecie i w Izraelu, ale jego wizycie w Ameryce towarzyszą masowe protesty. Wygląda na to, że wojna w Gazie stanie się jednym z tematów kampanii przed wyborami prezydenckimi w USA.
W przyszłym tygodniu urząd prezydenta Iranu przejmie Masud Pezeszkian.
Wybory prezydenckie w Iranie to w dużym stopniu spektakl w sensie dosłownym, wyreżyserowany przez niewybieralne instytucje Republiki Islamskiej. Czy prezydentura Masuda Pezeszkiana z obozu reformatorów coś zmieni? Z punktu widzenia reżimu są plusy i minusy.
Czy po śmierci Ebrahima Raisiego nowym przywódcą Iranu zostanie Modżtaba Chamenei i założy dynastię?
Niejasne okoliczności katastrofy wywołały już burzę spekulacji w opozycyjnym internecie i wśród zachodnich ekspertów.
Ebrahim Raisi był uważany za faworyta do przejęcia funkcji Najwyższego Przywódcy po schorowanym już 85-letnim Chameneim. Ze swoją legendarną brutalnością wydawał się stworzony do tego zadania. Co teraz?
W niedzielę po południu agencje poinformowały o katastrofie śmigłowca, na którego pokładzie byli prezydent Iranu Ebrahim Raisi i szef MSZ Hosejn Amir Abdollahijan. Nad ranem władze Iranu powterdziły, że obaj zginęli.