Prezydent Trump powtarza, że nie dopuści, aby Teheran zbudował bombę atomową. Zapewnia, że do wojny nie dąży, ale ostrzega, że jeśli już, to skończyłaby się zniszczeniem Iranu. Jak ta wojna mogłaby wyglądać?
Ajatollahowie grożą wojną, ajatollahowie wzbogacają uran... Określenie „reżim ajatollahów” jest błędnym skrótem myślowym, którym Zachód próbuje opisać Iran.
Wielka Brytania ogłosiła próbę stworzenia europejskiej misji patrolowej w celu ochrony szlaków handlowych w Zatoce Perskiej i cieśninie Ormuz. To reakcja na zatrzymanie przez Iran dwóch tankowców i na apel Trumpa, by Europa robiła więcej.
Republika Islamska w odpowiedzi na sankcje USA zapowiada dalsze wzbogacanie uranu i liczy, że wytrzyma presję, a odmawiając Trumpowi sukcesu dyplomatycznego, przyczyni się do jego porażki w przyszłorocznych wyborach.
Jak ajatollah Chomeini obalał szacha i co z tego przyszło Iranowi.
Zbrojna konfrontacja na pełną skalę z Iranem byłaby o wiele bardziej kosztowna – we wszystkich wymiarach – niż wojna z Irakiem, podczas której zginęło ponad 4 tys. amerykańskich żołnierzy, bo to kraj dużo większy i silniejszy.
Iran zestrzelił amerykańskiego drona wartego ponad 100 mln dol. Może to być powód do wojny, ale pierwsze godziny po potwierdzeniu ataku przynoszą zadziwiającą ciszę.
3,67 proc., 20 proc. i 90 proc. to trzy kluczowe liczby, którymi można wytłumaczyć obecny kryzys w relacjach między Waszyngtonem a Teheranem.
Ktoś atakuje tankowce w rejonie cieśniny Ormuz, wyjścia Zatoki Perskiej na Ocean Indyjski.