To była bardzo krótka i bezkrwawa „wojna”, ale przyniosła kilka istotnych wniosków dla przyszłych konfliktów i sytuacji strategicznej, nie tylko na Bliskim Wschodzie.
Zestrzelenia samolotów pasażerskich zwykle zdarzają się w rejonach objętych wojną. W kontekście ostatnich wydarzeń w Teheranie przypominamy tragiczny lot irańskiego airbusa A300, strąconego w 1988 r. przez USA.
Zgodnie z podejrzeniami doszło do zestrzelenia ukraińskiego boeinga, który wystartował z Teheranu 9 stycznia. Iran przyznał to już oficjalnie. Czy ktoś coś z tego rozumie?
Prezydent Hasan Rowhani przyznał na Twitterze, że to pocisk wystrzelony przez Irańczyków trafił w ukraińskiego boeinga. Napisał o ludzkim błędzie i zapowiedział ukaranie winnych.
Kto dziś jest bardziej przewidywalny na Bliskim Wschodzie: USA czy Iran? Czy zabijając irańskiego generała, Amerykanie poprawili swoją sytuację? Czy Polska powinna wycofać żołnierzy z Iraku?
Na tym etapie nie jest wykluczona żadna z hipotez dotyczących katastrofy ukraińskiego boeinga w Iranie, ale pojawia się coraz więcej przesłanek wskazujących na zestrzelenie.
Zdaje się, że możemy odetchnąć z ulgą. Ani USA, ani Iran nie chcą kolejnej wojny na Bliskim Wschodzie. Donald Trump przemówił z pozycji siły, ale nie groził wprost dalszym jej użyciem.
Ostrzał dwóch baz pociskami balistycznymi to nowy poziom konfliktu. Skala strat w ludziach i wyrządzonych szkód na razie jest nieznana. Od niej będzie zależeć reakcja USA i dalszy bieg wydarzeń.
W nocy z wtorku na środę amerykańska baza lotnicza Ain Al-Asad w Iraku i lotnisko wojskowe Irbilu w Kurdystanie zostały ostrzelane pociskami wystrzelonymi z terytorium Iranu.
Prezydent Duda najpierw milczał, a potem zwołał Radę Gabinetową. Posiedzenie zakończyło się oczywistą konstatacją premiera Morawieckiego, że każda iskra może doprowadzić do niekontrolowanego wybuchu.