Historycy Instytutu Pamięci Narodowej nie są jednolitą armią. O walkach frakcyjnych w instytucji zdominowanej przez partię rządzącą opowiada prof. Grzegorz Motyka.
Nie powinno dziwić, że działacz radykalnej prawicy narodowej awansował na ważną posadę w IPN. Instytut utrzymuje taki kurs konsekwentnie od lat. Świadczą o tym firmowane przez niego publikacje, ale i decyzje kadrowe.
Telegram z Polski: „Szanowni obcy szpiedzy – stop – oszczędźcie sobie fatygi – stop – polskie tajemnice podajemy wam jak na tacy – stop – róbcie z tym, co chcecie”. Podpisano: IPN. Taki dowcip krąży w środowisku ludzi służb.
Zamiast „Ludzie ludziom zgotowali ten los” mędrcy z IPN w filmowym materiale w dniu rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim napisali: „Ludzie (Niemcy) ludziom zgotowali ten los”. Ktoś dokonał korekty, aby nikt, broń Boże, nie pomyślał, że „ludzie” to może znaczyć także „Polacy”.
Komunikat IPN o tym, że oskarżony o ludobójstwo wyklęty żołnierz kpt. Romuald Rajs „Bury” jednak jest niewinny, wywołał zdziwienie nawet w samym IPN. Bo nowego śledztwa nie było i nie będzie.
Trybunał Konstytucyjny ważył racje długo i wreszcie uznał za niezgodne z konstytucją zapisy o „ukraińskich nacjonalistach” i „Małopolsce Wschodniej”. Ale może to orzeczenie jest tylko jakimś unikiem?
Uznał słowa działacza ukraińskiego za prowokacyjne i haniebne. Po czym złożył wniosek do prokuratora z IPN o jego ściganie.
Niewykluczone, że władza, chcąc wytłumaczyć się suwerenowi z ustępstw w sprawie ścigania za obrazę narodu polskiego, będzie dalej brnąć w nacjonalistyczną frazeologię.
Bieżąca polityka kładzie się cieniem na relacje polsko-żydowskie. Sto organizacji i ruchów obywatelskich podpisało list, buntując się przeciw tej polityce.
Najgorsze w wypowiedzi Żaryna jest nawiązanie do motywu banicji, który jest największą hańbą Marca.