Kto z kim przestaje, takim się staje. Sławomir Cenckiewicz tyle lat spędził studiując gadzinówki stanu wojennego i kwity bezpieki, że do szpiku kości przesiąkł poetyką i logiką swych lektur.
Prawicowi lustratorzy wyciągają teczki matek, ojców, stryjów. A jeśli to nie wystarcza, sięgają po życiorysy dziadków, teściów, kuzynów. Ma to uderzyć w genetycznych spadkobierców komunizmu.
Instytut Pamięci Narodowej nie jest jedyną państwową instytucją bez własnej głównej siedziby. Gmachów publicznych brakuje w Warszawie od zarania niepodległej Polski. Przypominamy niezwykłą historię wędrówek urzędów po stolicy.
Po chwilowym uspokojeniu Instytut Pamięci Narodowej próbuje wrócić, jak się zdaje, do swojej ulubionej swego czasu roli: języczka u wagi w rozgrywkach politycznych.
Niemal 12 tys. śledztw i ponad 80 tys. przesłuchanych świadków – to bilans 11 i pół roku działalności pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej. I tylko 300 aktów oskarżenia, na ogół bez prawomocnych wyroków skazujących.
Prokuratorzy dzielą się na czynnych i w stanie spoczynku. Do grupy pierwszej zaliczyć należy prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej, choć jeśli chodzi o ilość pracy, należą raczej do drugiej.
Tuż przed rozstrzygnięciem konkursu na prezesa IPN startujący w nim Łukasz Kamiński zaproponował podpisanie lukratywnych umów dwóm członkom Rady IPN, którzy mieli wybrać nowego szefa Instytutu.
Zostali posądzeni o tajną współpracę z SB. Zarzuty postawił znacznie młodszy dawny kolega redakcyjny. Jak sobie z tym radzą, oni i ich krewni?
Wskazany przez Radę IPN kandydat na prezesa dr Łukasz Kamiński uzyskał poparcie Sejmu prawie jednomyślne. Jeśli nie liczyć klubu SLD, który nie wziął udziału w głosowaniu, demonstrując w ten sposób, że tego instytutu w ogóle nie chce.
Po rocznym bezkrólewiu dobiega końca procedura wyboru nowego prezesa IPN. Przez wiele miesięcy trwała walka o polityczne panowanie nad Instytutem i nie wiadomo, czy wybór następcy Janusza Kurtyki ten konflikt zakończy.