Tylko w ciągu 10 miesięcy na korzystnych stawkach Delhi zaoszczędziło 3,6 mld dol. Indie zarobiły też na przerobie rosyjskiej ropy.
„Zaklinacze słoni”, pierwszy dokument z Indii nagrodzony Oscarem, to hołd dla przyjaźni ludzi i tych wielkich ssaków. Ale indyjska codzienność więcej ma wspólnego z wojną gatunków.
Aby wykorzystać absolwentów, co roku powinien powstać przynajmniej milion nowych miejsc, co jest raczej trudne. Ostatni głośny przykład pochodzi z Mumbaju.
Wiadomości z Indii zderzyły się z doniesieniami z Pakistanu o dramatycznych niedoborach cebuli z powodu ubiegłorocznych powodzi.
Rahul Gandhi przeszedł pieszo przez całe Indie i pokazał, że nacjonaliści nie są jedyną polityczną siłą w najludniejszej demokracji świata. Rozpalił entuzjazm i ducha jedności. Tylko w co ten sukces przekuć?
Swoje spisy powszechne urządzili inni najludniejsi: Chiny, USA, Indonezja i Pakistan, covidowe restrykcje dawno złagodzono, odbywają się wybory i inne imprezy masowe. Tylko nie spis. Dlaczego?
W 2023 r. zacznie się nowa epoka demograficzna – Indusi, mijając Chińczyków, staną się najludniejszym społeczeństwem świata. Jak oni wszyscy pomieszczą się nad Gangesem? Ile osób rodzi się i umiera w Indiach? Jaki to jest dzisiaj kraj?
Nie byłoby współczesnej Wielkiej Brytanii, gdyby nie przybysze z Indii. Ta grupa dała jej Freddiego Mercury’ego, Salmana Rushdiego, curry. A teraz premiera Rishi Sunaka.
Indyjska policja nie umie prowadzić śledztw ani gromadzić dowodów. Umie natomiast mordować. Jest ostatnią instytucją wielkiego kraju, która tkwi w kolonialnej przemocy.
Indie i Chiny wzywają do deeskalacji konfliktu w Ukrainie, ganią Kreml za ataki na cele cywilne. Nie poparły też inicjatywy utajnienia głosowania o anektowanych ukraińskich terytoriach na forum ONZ. Pozycja Rosji słabnie z każdym dniem.