Oczekiwania przed szczytem G20 w Delhi były niewygórowane, więc skromny urobek dwudniowych spotkań przyjęto bez zaskoczeń.
Na zakończonej w New Delhi dwudniowej konferencji przywódców najważniejszych globalnych potęg dominowały eufemizmy i symboliczne gesty, które jednak zadowoliły wszystkie strony. Najważniejsi gracze i tak swoje interesy załatwiają gdzie indziej.
Narendra Modi obiecuje, że za trzy dekady Indie, które właśnie wylądowały na Księżycu, będą liderem świata. Tymczasem za jego przyzwoleniem w kraju toczy się wojna domowa. I to ona mówi więcej o przyszłości Indii.
Sonda Vikram misji Chandrayaan-3 wylądowała na Księżycu, wynosząc Indie do rangi mocarstwa kosmicznego. Tymczasem Łuna-25 roztrzaskała się doszczętnie, a wraz z nią nadzieje Rosji. Drugi wyścig kosmiczny będzie ciekawszy niż pierwszy.
W wypowiedziach liderów starego BRICS dominował triumfalizm, ale większość obserwatorów uznała wyniki szczytu za porażkę.
Podczas konferencji w Johannesburgu przywódcy Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA bez wątpienia ugruntowali pozycję grupy jako znaczącego reprezentanta interesów Globalnego Południa. Ale do pełnej przeciwwagi wobec Zachodu jeszcze im trochę brakuje.
Indie są pierwszym krajem, któremu udało się dotrzeć w pobliże południowego bieguna Księżyca. Dziś wylądował tam próbnik i łazik z tego kraju.
Rosja stara się uzyskać od swoich partnerów, co się da, bo jest w potrzebie. Ale kiedy to partnerzy Kremla są takiej sytuacji, jak na przykład nie tak dawno Armenia, Moskwa niespecjalnie się tym przejmuje.
Premier Narendra Modi poruszył nacjonalistyczną strunę, stwierdzając, że razem z rakietą lecą marzenia i ambicje każdego obywatela.
Do klubu zdominowanego przez Chiny i Rosję Teheran złożył akces w czasie niedawnego wirtualnego szczytu. To kolejny krok mający złamać izolację Iranu na arenie międzynarodowej i wzmocnić sojusze przeciwko liberalnemu Zachodowi.