Gdy Włochy i Hiszpania mówiły o strategii wychodzenia z kwarantanny, nie wszyscy przyjęli to z entuzjazmem. Część regionów chce szybszego zdjęcia restrykcji, inne boją się nawrotu choroby.
Naturalna dla Hiszpanów skłonność do bliskości stała się dla nich przekleństwem i wybawieniem. Pomogła koronawirusowi rozprzestrzeniać się, ale teraz daje im siłę, aby z nim walczyć.
Brytyjczycy testują wideokonferencje, Niemcy i Hiszpanie rozsadzają deputowanych co kilka metrów, Francuzi zdejmują ograniczenia na głosowanie przez pełnomocnika. Mimo wirusa demokratycznych procedur się nie omija.
Premier Pedro Sánchez zwrócił się do parlamentu z prośbą o przedłużenie stanu wyjątkowego do 11 kwietnia. Walkę z pandemią określił mianem wojny, którą naród musi wspólnie wygrać.
W Hiszpanii doszło do feministycznego przewrotu. Zaczęło się od brutalnego gwałtu w Pampelunie w 2016 r.
I jak na tym tle wypada Polska? Jak na 38-milionowe społeczeństwo mamy wciąż relatywnie małą liczbę potwierdzonych zakażeń. Ale czy są to liczby wiarygodne?
Rząd w Madrycie długo opierał się wprowadzeniu znaczących restrykcji, aż pandemia zaczęła przyspieszać. Kraj wchodzi na zbliżoną do Włoch trajektorię zachorowań, a bezpieczeństwa na ulicach pilnują żołnierze.
Po raz pierwszy od upadku frankistowskiej dyktatury krajem będzie rządzić gabinet koalicyjny. Socjaliści premiera Pedro Sáncheza, wsparci posłami Unidas Podemos, muszą jednak bronić się przed coraz silniejszą i radykalną prawicą.
Dziennik „El Pais” ujawnił, że w hiszpańskim wymiarze sprawiedliwości co najmniej od 1,5 roku toczy się śledztwo ws. zaangażowania rosyjskich zespołów internetowych w kryzys kataloński. Rosjanie mieli prowadzić kampanię dezinformacyjną, ale też wspierać separatystów na miejscu.
W czwartych wyborach w ciągu ostatnich czterech lat rządząca Partia Socjalistyczna wygrała, ale jest daleko od stabilnej większości. Mocno zyskał Vox, opierający przekaz na ostrej retoryce antyimigranckiej.