W słynnym hiszpańskim „olé!” pobrzmiewają prawdopodobnie dawne echa zawołań wznoszonych do Allaha.
Hiszpański rząd do walki z pandemią znów wysłał wojsko. Liczba zakażeń SARS-CoV-2 przekroczyła tam już pół miliona. Francja wraca do maseczek i boi się o szkoły.
Gdzieś w 1511 r. szalupa z Hiszpanami, błąkająca się po Morzu Karaibskim, przybiła do wschodniego brzegu Półwyspu Jukatan, który zresztą wcale się tak wówczas nie nazywał.
Z doniesień wynika, że Juan Carlos udał się na Karaiby. Jego prawnicy milczą, opinia publiczna się oburza, a szwajcarscy prokuratorzy wszczynają poszukiwania.
Masowa turystyka stała się dla Hiszpanii najpierw wybawieniem, a potem klątwą. Dziś tradycyjne pomstowanie na nadmiar gości zeszło na dalszy plan. Byle przyjechali.
Najgorzej jest w Katalonii, ale wirus przyspiesza też na wyspach, w centrum i na północnym zachodzie kraju. Znów najbardziej ucierpią turystyka i gastronomia.
Wysokie temperatury nie zatrzymały zarazy. Covid-19 znów uderzył w Hiszpanii, Niemczech, Izraelu. Czy to już druga fala pandemii? Czy świat kiedykolwiek z niej wyjdzie?
Za nieco ponad miesiąc kraj otworzy się na zagranicznych gości. Hiszpania, drugi na świecie popularny cel podróży, chce uratować przed bankructwem choć część branży.
Kraj wychodzi z lockdownu stopniowo i nierównomiernie. Wolnością cieszą się mieszkańcy południa i Balearów, a madrytczycy siedzą w domach i krytykują socjalistyczny rząd.
Kraje Europy i USA ogłosiły plany stopniowego wychodzenia z lockdownu. Zwykle to kompromis między ratowaniem miejsc pracy a lękiem przed drugą falą zachorowań.