Dokładnie siedem lat i sześć dni po aresztowaniu Henryk Stokłosa wraca do życia publicznego. Wraca, bo czuje, że Polska go potrzebuje. Na razie w charakterze starosty.
Sąd apelacyjny uchylił wyrok ośmiu lat więzienia dla byłego senatora i biznesmena Henryka Stokłosy, specjalisty od utylizacji padłych zwierząt. Powód? "Sędziowie byli uprzedzeni". Przypominamy Państwu jego głośną sprawę.
Gdy ogłoszono, że zwycięzcą niedzielnych wyborów uzupełniających do Senatu został Henryk Stokłosa, media od razu przypomniały, że przecież jest oskarżony o korumpowanie urzędników ministerstwa finansów.
Byli na liście najbogatszych Polaków. Potem znaleźli się w mniej zaszczytnym rankingu, na top liście ściganych. Prowadzenie biznesów przejęły ich rodziny.
Gdyby ludzie w Pile czytali tylko „Tygodnik Nowy”, to pewnie by nie wiedzieli, że proces ich byłego senatora Henryka Stokłosy właśnie się rozpoczął.
Usiłują ukryć się przed zawistnymi oczami. Ale nie da się przecież schować kilkunastu czy choćby kilku tysięcy hektarów. Prywatnych gospodarstw powyżej 2,5 tys. ha jest już w kraju sto pięćdziesiąt. Te grunty jeszcze dziesięć lat temu często leżały odłogiem, a hektar można było kupić za 80 dzisiejszych złotych. Teraz stają się obiektem coraz większego pożądania. Ludzie mnożą te hektary przez unijne dopłaty i wychodzi im, że ziemia to dziś najlepszy biznes.
Pod Piłą, w rodzinnych stronach, w ogóle nie mówi się o senatorze. Bo strach. To dziwne, wszakże Henryk Stokłosa jest tu największym dobroczyńcą.