Jeśli moja nieobecność na Facebooku oznacza, że nie żyję – to ja chętnie umarłem.
Zjawisko spottingu to zaznaczanie swojej obecności, wielka tablica ogłoszeń, a zarazem potencjalny biznes.
Politycy lubią pokazać się na największym portalu społecznościowym. Ale często robią to jeszcze nieporadnie.
Przykro to mówić, ale Wiśniewski urządza matce w książce piekło.
W świecie Internetu biznes nie nadąża za technologią. Najboleśniej przekonuje się dziś o tym Facebook.
Postacie stworzone przez małą firmę z Finlandii trafiły już na Międzynarodową Stację Kosmiczną i bolidy Formuły 1, a gra „Angry Birds” w ciągu trzech lat wciągnęła ponad miliard ludzi. Facebook potrzebował na zdobycie takiego zasięgu siedmiu lat.
Kurs akcji najpopularniejszego serwisu społecznościowego na świecie spadł już o połowę od debiutu. A może być jeszcze gorzej, bo niektórym pierwotnym udziałowcom jeszcze nie wolno sprzedawać papierów.
Mrugnij okiem. Giełda nowojorska wykonała właśnie 8 tys. zleceń kupna i sprzedaży. W pierwszej minucie po debiucie Facebooka przehandlowano 83 mln akcji. Co będzie, jeśli komputery obrócą się przeciwko imperium Marka Zuckerberga?
Facebook, największy społecznościowy portal świata, od piątku jest wreszcie na nowojorskiej giełdzie. Wystartował na NASDAQ ostro i na pewno nie zawiódł właścicieli. Jednego dnia na sprzedaży 421 mln akcji spółki zarobili 18,4 mld dolarów. A to, nawet w Ameryce, nie zdarza się często.
Robić i publikować zdjęcia w Internecie może dziś każdy. Co takiego ma w sobie maleńka firma Instagram, że Facebook kupił ją za kosmiczną sumę miliarda dolarów?