Cieszyliśmy się z arabskiej wiosny ludów, bo dawała nadzieję wielu ludziom żyjących w uścisku dyktatorów. Wieści dochodzące Egiptu psują tę radość.
Libia świętuje wyzwolenie, w Syrii reżim walczy o przetrwanie. Ale w Tunezji i Egipcie, gdzie od obalenia dyktatorów minęło już siedem miesięcy, wciąż nie widać światła w tunelu. Dokąd zmierza arabska wiosna ludów?
Prawie pół roku po rewolucji Egipt szykuje się do wyborów. Ludzie zdobyli wolność, ale o poprawie bytu nie ma mowy.
Oczywiście ma rację adwokat byłego prezydenta Tunezji, gdy mówi, że wyrok skazujący Ben Alego i jego żonę na wieloletnie więzienie to farsa.
W Egipcie rośnie w siłę Bractwo Muzułmańskie. Być może w nadchodzących wyborach to ono wraz z Naczelną Radą Wojskową dostanie najwięcej głosów i wspólnie stworzą rząd. Czy o to chodziło rewolucjonistom z placu Tahrir?
Przewrót egipski ma prowadzić do zmian politycznych, ale i społecznych. Czy skorzystają na nim, żyjące dotąd w cieniu mężczyzn, kobiety?
Egipcjanie przyjęli 9 poprawek do konstytucji, które mają umożliwić przeprowadzenie w kraju demokratycznych wyborów parlamentarnych i prezydenckich.
Hosni Mubarak oddał władzę. Zanim Egipcjanie wybiorą jego następcę, kraj musi przetrwać półroczne rządy generałów. Od nich zależy dziś kształt przyszłej demokracji.
Widać w Bahrajnie wpływ Egiptu, na który wpływ wywarła Tunezja.
W Egipcie armia była i jest najsilniejszą partią władzy. Obaliła króla Faruka, z wykształcenia oficera. Wojskowym był też Sadat i jego następca prezydent Mubarak. Oto w telegraficznym skrócie współczesna historia egipskiej władzy.