Co roku 150 tys. Polaków zapełnia kurorty nad Morzem Czerwonym. I tyle widzą Egiptu, bo gospodarze, tłumacząc to bezpieczeństwem gości, jeśli już pozwolą pojechać do piramid czy Luksoru, to w konwojach z wojskową asystą. Mało kto ma więc powód i okazję zastanawiać się, że kiedyś z licznych plakatów zniknie uśmiech prezydenta Mubaraka. A wtedy wszystko może się tu zmienić.
Amerykanie i ich arabscy sojusznicy dawno nie pouczali się tak otwarcie.
Chorzy Egipcjanie nie byli zdani tylko na modlitwy i zaklęcia kapłanów. Mogli skorzystać z głębokiej wiedzy swoich lekarzy. Najnowsze badania wykazały, że większość recept staroegipskich była naprawdę skuteczna.
Jeszcze 10 lat temu badanie ukrytych pod ziemią miast było niezwykle żmudne i długotrwałe. Dziś geofizycy potrafią uzyskać szczegółowy plan takiego miasta bardzo szybko. W archeologii dokonała się prawdziwa rewolucja.
Główny zarządca egipskich zabytków sam stał się udzielnym władcą, faraonem, który żąda, wymaga, gani i karze. No i ma zawsze rację.
Jak doszło do powstania nad Nilem państwa faraonów? Coraz więcej dowodów przemawia za tym, że odpowiedzi należy szukać w głębi pustyni.
Żadne z wykopalisk na Bliskim Wschodzie nie przyniosło Polsce tyle uznania jak odkrycia w Faras.
Prawie wszystkie zabytki egipskie wykopano z piasków pustyni. Wyjątek stanowią te z okolic Aleksandrii, stolicy macedońskiej dynastii Ptolemeuszy. O tym mieście i jego władcach wiemy coraz więcej dzięki znaleziskom wydobytym z dna morza.
Okazuje się, że malowidła w egipskich grobowcach to gigantyczne dzieło propagandy. Prawdziwe życie nie było takie piękne. Można się o tym przekonać, studiując odnalezione papirusy.
Zamachy w Szarm el-Szejk uderzyły egipską turystykę w samo serce. A dzięki ośmiu milionom gości z zagranicy to główna gałąź gospodarki.