Największą ofiarą Tuska stała się niestety szlachetna i pełna dobroci zbiorowość Polaków, którą Tusk przekształcił w motłoch po to, żeby z jego pomocą wygrać wybory. Jak wiadomo, Jarosław Kaczyński działał na odwrót.
Gdzie są kraj i polska polityka rok po pamiętnych wyborach 15 października? Moralne uniesienia szybko przeminęły, roztapiając się w doraźnej politycznej krzątaninie. Skutkuje to dzisiaj postępującą relatywizacją ocen i rozczarowaniem.
Kredyt udzielony nowej władzy rok temu nie został jeszcze wyczerpany, choć jest pytanie, czy utrzyma się on do decydującej, majowej prezydenckiej rozgrywki. Tusk będzie musiał wykazać się jeszcze większą maestrią niż ta, którą pokazał w kampanii parlamentarnej. Wrócił, przepędził PiS, ale musi znowu wygrać, aby wszystkiego nie przegrać.
Rocznica napaści Hamasu; znamy laureatkę Literackiej Nagrody Nike; nocny burmistrz Krakowa; dwa kryzysy rządu Tuska; covid w ściekach.
Po czasach PiS również „liberalny rząd” chce być ludowy, a nie elitarny. O ile w tematach ludowych premier wykazuje wysoką aktywność, o tyle w elitarnych ma ogółem dwie opcje.
Powódź niemal całkowicie zdominowała w ostatnim okresie życie polityczne. Dla rządzącej od niespełna roku koalicji to pierwsze takie doświadczenie. Pytanie, jak długo ten stan nadzwyczajny jeszcze potrwa i jak się przełoży na polityczny układ sił.
Daleko na razie do „spłynięcia rządu Tuska” wraz z falą powodziową, co wróżyły propisowskie media. W prawicowych komentarzach widać było „szok i niedowierzanie”.
Znowelizowany budżet uwzględnia wydatki związane z powodzią. „Jest też ważna zmiana w innym obszarze: rezerwa budżetowa na budownictwo została zwiększona o 421 mln zł” – przekazała ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Widać, że zaczyna się nowy etap polityczny między antyPiSem a PiS. Oznacza powrót do czasów walki „dobra ze złem”, która była ważnym motywem zwycięstwa ówczesnej opozycji w wyborach 15 października. Czy jest społeczne przyzwolenie na radykalną rozprawę z partią Kaczyńskiego?
Aż strach wyobrazić sobie, co by było, gdyby to Mateusz Morawiecki był dzisiaj szefem rządu. Pewnie kupiłby od swego trenera narciarskiego 5 mln papierowych worków na piasek i sprowadził je z Chin największym samolotem, jaki zna świat.