Zmyślny plan na zwycięstwo przygotował – i za chwilę uchwali – PiS z przystawkami. Telenowela „o złym Tusku i chytrych Rosjanach”, zakończona zapewne wielkim finałem w rocznicę agresji sowieckiej na Polskę, tuż przed wyborami.
Nudna i ciepła woda Donalda Tuska okazała się rezygnacją ze świadomego przywództwa, które by tłumaczyło ludziom szybko zmieniający się świat.
Jarosław Kaczyński wpadł na pomysł, jak rozwiązać problem kryzysu energetycznego, w którym tkwimy już od wielu lat, a który grozi nam dziś dramatycznym załamaniem.
Kaczyński ględzi, nie panując nad czasem i dygresjami, przez co nie chce się go słuchać, a Tusk jest precyzyjny, rzeczowy i zwięzły. Ale ma trudniejsze zadanie, bo uczestniczy w niereżyserowanych spotkaniach, na których może się wydarzyć wiele niespodziewanych rzeczy. A właściwie spodziewanych, lecz nieprzewidywalnych.
Propaganda p. Kaczyńskiego i spółki mogłaby być nawet traktowana jak kabaret mikromana pretendującego do roli politycznego olbrzyma (makromana), gdyby nie aktualna sytuacja polityczna i gospodarcza.
PO może teraz co drugi dzień wzywać Jarosława Kaczyńskiego do debaty, doskonale wiedząc, że od czasu swej sromotnej klęski w podobnym starciu w 2005 r. lider PiS boi się jak ognia rozmowy z Donaldem Tuskiem.
Nie można wykluczyć, że właśnie zaczyna się wojna medialno-sejmowa i że PiS zdecyduje się na większy spektakl.
Wróciliśmy mentalnie do czasów PRL, kiedy niby wszyscy wiedzieli, że za rządami PZPR stoi Moskwa, lecz naprawdę mało kogo to obchodziło. A jednak wiele wskazuje, jak się wyraził Donald Tusk, że w Polsce zrealizował się „scenariusz pisany cyrylicą”.
Opozycyjna niezdolność do ułożenia się na wybory jest zrozumiałym źródłem frustracji, choć nie powinna zaskakiwać. Bo koalicje wyborcze nie powstają na zawołanie, wymagają spełnienia wielu warunków. Czy jest na to szansa?