Na wypełnionym poznańskim placu Wolności odbyło się w piątek spotkanie Donalda Tuska z wyborcami. „Mamy prawo oczekiwać od naszych lekarzy, żeby wykazali się odwagą cywilną, ale chcemy żyć w kraju, gdzie nie trzeba być herosem, żeby ratować życie ciężarnej kobiety w szpitalu. To na pańską głowę, panie Kaczyński, spadają te śmierci i ta żałoba” – mówił lider PO.
Co dalej z Platformą, całą opozycją, po wielkim marszu 4 czerwca? Nasila się polaryzacja, słabną „mniejsi bracia”, ale po raz pierwszy od dawna widać jakiś ruch w politycznym interesie.
Nędza dokumentacyjna filmu wyraża się w zerowym rezultacie przejrzenia przez Cenckiewicza, jak powiedziano, większości spośród 10 tys. dokumentów dotyczących relacji polsko-rosyjskich za czasów rządów Tuska.
Marsz miał przede wszystkim znaczenie mobilizacyjne, ale to trwałe zwiększenie i utrwalenie tej mobilizacji będzie długofalowym testem sukcesu.
Od Kanady przez Indie po Izrael. Nie tak łatwo znaleźć dziś ważny serwis informacyjny bez wzmianki o warszawskiej demonstracji 4 czerwca. W relacjach dominuje podkreślanie sukcesu frekwencyjnego oraz opinia, że Polakom kończy się cierpliwość do PiS.
„Jesteśmy tu w samo południe. Nie bójcie się, nikt nas nie zagłuszy” – powiedział Donald Tusk, otwierając niedzielny marsz 4 czerwca.
Po marszu opozycji. Nowy wiatr jest, teraz trzeba nastawić żagle
Tusk z głośnika składał ślubowanie („zwycięstwo, rozliczenie zła, zadośćuczynienie krzywdom ludzkim i pojednanie między Polakami”), co krakusom od razu skojarzyło się z przysięgą Kościuszki na Rynku.
W jakim stanie na niespełna pięć miesięcy przed wyborami jest opozycja? Kto i z kim się dogadał, o co walczy i czym to się może skończyć?
Panika przed utratą władzy podsuwa desperackie pomysły. Pisowscy spece od reklamy politycznej chcieli uderzyć w marsz wolności 4 czerwca.