Nieubłaganie zbliża się termin układania wyborczych list. Faza z pozoru „techniczna”, która jednak dla demokratycznej opozycji będzie kluczowa. To ostatnia szansa na okazanie – przez liderów i całe formacje – politycznej mądrości i sprytu.
Nowelizacja Andrzeja Dudy nie niweczy głównego celu tej komisji: okazji do bezkarnego oczerniania działaczy opozycji i gry kwitami służb.
Na „pikniku” przedwyborczym w Stawiskach dał żenujący przykład pisowskiego populizmu. Odrażający, ale zdradzający, że już nie panuje nad emocjami i językiem.
„1 października zorganizujemy marsz miliona serc. Jeśli pół miliona ludzi dało nadzieję, to ten milion w Warszawie da już naprawdę pewność zwycięstwa” – zapowiedział Donald Tusk. To reakcja na dramat Joanny z Krakowa, otoczonej kordonem policjantów w gabinecie ginekologicznym po tym, jak zażyła tabletki poronne.
Morawiecki utrzymuje, że naszej suwerenności symetrycznie zagrażają Grupa Wagnera ze Wschodu i grupa Webera z Zachodu. Zestawienie przestępczej grupy rosyjskich najemników z frakcją w PE robi wrażenie.
Na kilka miesięcy przed wyborami Jarosław Kaczyński zrobił to, czego Donald Tusk oczekiwał od niego przez dwa lata od chwili swego powrotu. Zdecydował się na pojedynek z Tuskiem.
Gdyby wierzyć liderom politycznym, miniony weekend można by posumować tak: wszyscy mają pomysły na Polskę naszych marzeń, wygraną w kieszeni marynarek i złote buławy w aktówkach, które noszą za nimi sztabowcy. Niestety, wybory wygrywa tylko jedna partia, tak jak mistrzowskie puchary w sportach zespołowych zdobywa tylko jedna drużyna.
Wrocławskie przemówienie Donalda Tuska było ważne i udane pod względem retorycznym. Dał nadzieję, a jednocześnie stawiał wymagania i mobilizował. Nie przemawiał jak „ojciec narodu”, lecz przynajmniej jak „starszy brat”. I to jest dobry ton.
Wszystkie główne partie polityczne w Polsce zapowiedziały swoje spotkania na ten sam dzień. PiS w Bogatyni, Donald Tusk we Wrocławiu, Lewica i Konfederacja w Warszawie, Trzecia Droga – w Grodzisku Mazowieckim.
Najgorsze, co mogłaby zrobić opozycja, to zacząć grać na warunkach rządzących populistów. Żeby z nimi wygrać, naprawdę nie trzeba wykorzystywać tych samych strategii – uważają dr Brygida Kuźniak i dr Piotr Obacz z Uniwersytetu Jagiellońskiego, autorzy przewodnika po populizmie na rok wyborczy.