- Nigdy i na żaden temat nie będę rozmawiał z ludźmi, którzy mnie kiedyś pakowali do więzienia - wciąż powtarza prezydent Vaclav Havel i nie zaprasza na Hradczany komunistów, a ściślej - członków Komunistycznej Partii Czech i Moraw. Jeszcze do niedawna takie postępowanie i towarzysząca mu absolutna izolacja komunistów na forum parlamentu miała szerokie zrozumienie i akceptację. Dziś już mniej.
- Siłą naszej partii jest to, że choć istnieje od 1911 roku, nie musi fałszować swej historii - mówi przewodniczący Partii Umiarkowanego Postępu (w Granicach Prawa) Josef Kobra Kuczera. - Próbują to za nią robić inni, atakując głównie naszego Ojca-Założyciela, a dziadunia dzisiejszego beneficjenta. Mimo to konsekwentnie będziemy wołać: - Haszek na Hrad! I naród pójdzie z nami. Może w większości z przekonania, że głosuje na sławnego hokeistę Dominika Haszka. Ale pójdzie.
W Polsce kasy chorych zaczęły działać od 1 stycznia 1999 r. Czesi reformę służby zdrowia rozpoczęli już 5 lat temu. Niestety, ich doświadczenia nie nastrajają optymistycznie.
Na razie problemem jest nie tyle przyszła elektrownia atomowa, ale sposób, w jaki Czesi informują Polskę o swoich planach. A planują tak, jakby za granicą zaczynała się pustynia. To druga, w ciągu kilkunastu lat, zaskakująca propozycja zbudowania zakładu przemysłowego w miejscu, w którym przyroda przez większą część roku każe wiatrom wiać w polską stronę.
Gdy jesienią 1918 r. rozpadała się monarchia austro-węgierska, w Cieszynie powstała (19 października) Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego, której prezydium tworzyli ksiądz Józef Londzin, doktor Jan Michejda i socjalista Tadeusz Reger. W tym też czasie powstał czeski Komitet Narodowy. Oba przedstawicielstwa miejscowej ludności zawarły 5 listopada 1918 r. porozumienie prowizorycznie rozgraniczające sfery działania wedle zasady etnograficznej. Ostateczny podział Śląska Cieszyńskiego pomiędzy powstającą Polską i Czechosłowacją miał zostać dokonany później, gdy ukształtują się rządy obu państw.
Miało być lepiej, jest gorzej. Kiedy jesienią połączone siły lewicy i zbuntowanej części prawicowej koalicji obalały gabinet Vaclava Klausa, to z nadzieją, że nowy parlament, wyłoniony w przedterminowych wyborach, pozwoli stworzyć rząd na lata. Nie wyszło.