Czesi też toczą spór o tych, którzy krwawo przeciwstawili się nowej, komunistycznej władzy.
W Czechach zwolenników rosyjskiej agresji na Ukrainę traktuje się poważnie – dostają wyroki więzienia.
To bardzo dobra wiadomość: w opanowanej przez populistów Europie Środkowej kolejne wybory wygrywają środowiska proeuropejskie, prozachodnie, umiarkowane i demokratyczne.
Emerytowany generał i zwolennik militarnego poparcia Zachodu dla Ukrainy wyraźnie pokonał w drugiej turze wyborów byłego premiera. To ważny sygnał dla całej Europy: appeasement wobec Rosji nie daje już kapitału politycznego.
W piątek i sobotę Czesi wybiorą nowego prezydenta. To może być ostatnia okazja, aby postawić tamę przed wzbierającą wraz z kryzysem falą populizmu.
Andrej Babisz, kandydat na prezydenta Czech i były premier tego kraju, stwierdził w niedzielę, że nie wysłałby na pomoc czeskich żołnierzy w przypadku ataku na Polskę lub inne państwa bałtyckie. Po fali krytyki zmienił zdanie.
Populista i oligarcha Andrej Babiš oraz były szef Komitetu Wojskowego NATO gen. Petr Pavel zmierzą się 27 i 28 stycznia w wyborach powszechnych. Zwycięzca zostanie czwartym prezydentem Republiki Czeskiej.
Pierwsza tura wyborów nowej głowy państwa naszych południowych sąsiadów nie przyniosła ani rozstrzygnięcia, ani niespodzianek. W decydującym starciu spotkają się były premier Andrej Babisz i emerytowany wojskowy Petr Pavel.
Rosyjska agresja sprawiła, że w naszej części Europy doszło do zawieszenia wojny na stereotypy. I Polacy masowo wsparli czeską próbę wirtualnej aneksji Kaliningradu.
Niecałe 400 ha, czyli 4 km kw. Tyle ziemi powinni zwrócić Polsce Czesi, którzy w 1958 r. po korekcie granicy państwa wzbogacili się o dodatkowe grunty. Sprawa wraca co kilka lat. Jak na razie bez efektu.