Chińskie władze zyskały nowy pretekst do antyjapońskiego wzmożenia.
W wypowiedziach liderów starego BRICS dominował triumfalizm, ale większość obserwatorów uznała wyniki szczytu za porażkę.
Podczas konferencji w Johannesburgu przywódcy Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA bez wątpienia ugruntowali pozycję grupy jako znaczącego reprezentanta interesów Globalnego Południa. Ale do pełnej przeciwwagi wobec Zachodu jeszcze im trochę brakuje.
„Tworzymy historię”, stwierdził Joe Biden w Camp David i wyraził nadzieję, że ustalenia przetrwają kolejne prezydentury i rządy. A to wcale nie jest takie pewne.
Po powrocie z wakacji młodych Chińczyków czeka zmiana stylu życia.
Na decyzję Joe Bidena Pekin zareagował w sposób wskazujący na to, że nie kupuje amerykańskich wyjaśnień. Chińczycy sugerują też, że zastosują kroki odwetowe.
Rosja stara się uzyskać od swoich partnerów, co się da, bo jest w potrzebie. Ale kiedy to partnerzy Kremla są takiej sytuacji, jak na przykład nie tak dawno Armenia, Moskwa niespecjalnie się tym przejmuje.
Kiedy w Chinach znikają ludzie – czołowi politycy, biznesmeni czy celebryci – przeważnie kończy się to dla nich źle.
Do klubu zdominowanego przez Chiny i Rosję Teheran złożył akces w czasie niedawnego wirtualnego szczytu. To kolejny krok mający złamać izolację Iranu na arenie międzynarodowej i wzmocnić sojusze przeciwko liberalnemu Zachodowi.
Zachód zmaga się z inflacją, a Chiny próbują odpędzić widmo deflacji. Jak zwykle przy poważnych napięciach w Państwie Środka pojawiają się obawy, że gdy one mają katar, zaczyna gorączkować reszta świata.