Żółte kaski mingongów na dobre wpisały się w pekiński krajobraz. Ich posiadacze przyjeżdżają z całych Chin, by w pocie czoła i w duchu olimpijskim budować stolicę. Jako obywatele drugiej kategorii, masowa i tania siła robocza, w spartańskich warunkach współtworzą galopującą gospodarkę Chińskiej Republiki Ludowej.
Żółte kaski mingongów na dobre wpisały się w pekiński krajobraz. Ich posiadacze przyjeżdżają z całych Chin, by w pocie czoła i w duchu olimpijskim budować stolicę. Jako obywatele drugiej kategorii, masowa i tania siła robocza, w spartańskich warunkach współtworzą galopującą gospodarkę Chińskiej Republiki Ludowej.
Donald Tusk nie jedzie na olimpiadę. Dziękuję! Adidas i Coca-Cola zapłacą bojkotem za bezduszność wobec zbrodni w Tybecie. I dobrze! Pekinu pewnie nie zbawimy. Ale siebie, w jakimś stopniu, tak. Może świat też?
Obrońcy praw człowieka uczynili z Tybetu i pekińskiej olimpiady potężne oręże przeciwko reżimowi dławiącemu wolność w Chinach.
W roku 1968 wszyscy paryscy demonstranci czuli się niemieckimi Żydami. Jak przywódca studenckiej rewolty 'Czerwony Dany' - Daniel Cohn-Bendit. Wczoraj zaś paryżanie poczuli się Tybetańczykami, a ulice Paryża miały znów coś z maja ‘68.
Podczas, gdy uwaga świata skierowana była na Tybet, wydarzenia po drugiej stronie Chin pozostają nienagłośnione. Tymczasem tam, uważają niektórzy obserwatorzy, miało miejsce zwycięstwo demokracji.
Symbolicznie - wiele.
Czy na skutek zagranicznych protestów w Chinach dojdzie do eskalacji napięć?
Głównym ekonomistą Banku Światowego został Chińczyk Justin Yifu Lin. Dla tej niezwykle wpływowej instytucji to małe trzęsienie ziemi. A także znak nowych czasów.