Dla milionów Ujgurów z Xinjiangu, najdalej wysuniętej za zachód prowincji Chin, nienasycony rozwój gospodarki azjatyckiego kolosa jest wyrokiem śmierci.
Ma 57 lat i przygotowuje się do przejęcia władzy w Chinach. Razem z nim do głosu dochodzi nowe pokolenie przywódców.
Chińczycy modernizują armię. Wymieniają wiekowy sprzęt, budują lotniskowiec i samolot niewidoczny dla radarów. Na razie to nie wyścig, a tylko pościg zbrojeń.
Najprostszą metodą zdobycia kosztownej technologii jest jej kradzież. Chiński wywiad robi to zupełnie inaczej niż inne tajne służby świata. Działa coraz lepiej i na coraz większą skalę.
400 lat temu zmarł w Pekinie jezuita Matteo Ricci, na dworze cesarza Chin znany jako mistrz Li Ma-tou. W naszych czasach jego dzieło wychwalają zarówno papieże, jak i chińscy komuniści. Jak to możliwe?
Wszystkich, których niepokoi wizja antyzachodniego sojuszu dwóch azjatyckich potęg, możemy uspokoić. Chindie nie powstaną.
Idee noblisty Liu Xiaobo mogą dziś zrealizować tylko ci, którzy wtrącili go do więzienia. Bo zwolennicy demokracji są w Chinach nieliczni, rozproszeni i podzieleni.
Technicznie biorąc, to drugi pokojowy Nobel dla osoby z terytorium obecnych Chin Ludowych. W 1989 r. laureatem był Tybetańczyk Dalajlama XIV, dziś jest nim etniczny Chińczyk Liu Xiaobo. Władze chińskie nie są z tego dumne, tak jak polskie nie były dumne z pokojowego Nobla dla Lecha Wałęsy w 1983.
Chiny ciągle wydają się zajęte same sobą, a główną siłę napędową widzą w dwustumilionowej klasie średniej. To, co się tam dzieje, staje się jednak coraz ważniejsze dla świata.
Chińczycy szykują się do budowy fragmentów autostrady A2 ze Strykowa do Warszawy. A jak budują u siebie?