Chiny wybuch covidu leczą mieszanką ziół i tradycyjnej medycyny. Terapię przepisał Xi Jinping, widzący w tym receptę na spajanie narodowej tożsamości i kolejny dowód wyższości Państwa Środka nad resztą świata.
W zeszłym roku populacja Chin skurczyła się o 840 tys. osób. To najnowsze dane podane przez tamtejszy GUS. Robią wrażenie, bo to pierwsza taka sytuacja od ponad 60 lat. Czy partia da radę odwrócić trend, który wygląda jak podglebie dla przyszłych poważnych problemów?
Takiego wzmożenia politycznego nie było w muzyce od arabskiej wiosny. Zagrzewa do protestów w Iranie, Chinach i na Sri Lance, opłakuje losy Libanu i Kuby, zachęca do wspierania Ukrainy. A wszystkie te przeboje mają ze sobą coś wspólnego.
Oto nowa chińska normalność: chaos w poczekalniach, deficyt wolnych łóżek i personelu, kolejki przed aptekami, brak wolnych terminów w zakładach pogrzebowych i dymy z kominów pracujących na pełnych obrotach krematoriów.
Chiny-Rosja to będzie najciekawszy duet międzynarodowy w nowym roku. Wojna w Ukrainie sprawiła, że ostatecznie może się on przerodzić w relację pasożytniczą.
Konsekwencje decyzji chińskiego przywódcy Xi Jinpinga odczujemy na wszystkich kontynentach.
Według niektórych symulacji Chiny może wkrótce czekać covidowy armagedon. To cena za bezwzględną politykę, wieczne lockdowny i ślepe przekonanie, że chińskie szczepionki są najlepsze.
Powrót covidu i stałe lockdowny wywołały w Chinach największe protesty od czasu tych z placu Tiananmen w 1989 r. Wtedy władza okazała brutalną siłę, dziś – słabość.
Niedawne protesty w Chinach nie idą zupełnie na marne. Owszem, zostały zduszone, postulaty trafiły w próżnię, ale partia komunistyczna zapowiada rewizję swojego podejścia do przeciwdziałania skutkom pandemii.
Władze w Pekinie coraz ostrzej reagują na przejawy społecznego niezadowolenia z powodu twardej polityki antycovidowej. Mimo to demonstracje nie ustają, a bunt widać również w internecie.