W Monachium nie było Rosjan. Tak po prostu okazało się, że można rozmawiać o sprawach bezpieczeństwa europejskiego bez nich. Zachód pokazał jedność: Putina nie zaprasza i traktuje jak zbrodniarza i pariasa.
Chiński balon zwiadowczy nad USA nie był, wbrew pozorom, anachronizmem ani prowokacją. Mógł zebrać więcej danych niż nowoczesne satelity.
Sprawa chińskiego balonu szpiegowskiego, który przeleciał nad USA i został zestrzelony, urosła od ciekawostki do głównego problemu bezpieczeństwa narodowego Ameryki. W kluczowym momencie odwracał uwagę Amerykanów i ich elit od Ukrainy, Rosji i Europy.
Hojny amerykański plan wsparcia zielonych technologii wywołał w Unii spory o to, jak teraz konkurować z USA. Czy ścigać się na dotacje? Jak chronić spójność wspólnego rynku? To będzie jeden z tematów szczytu UE.
Im więcej wiadomo w sprawie zestrzelonego przez USA chińskiego balona, tym więcej pojawia się pytań. Nie tylko o balon, ale i o kontekst wypuszczenia go w niebo.
Za obecny dołek we wzajemnych stosunkach Chiny obwiniają Amerykę. Pekin gniewnie zareagował na zestrzelenie swojego balona.
Niedawna decyzja administracji Bidena o nałożeniu sankcji na 36 chińskich firm technologicznych i zależnych od nich firm dowodzi, że Waszyngton chce się ścigać z Pekinem na orbicie. Czy ma jakiekolwiek szanse – to już inne pytanie.
Chiński balon szpiegowski został zestrzelony nad terytorium Stanów Zjednoczonych. Informację, którą najpierw podała agencja Reutera, potwierdziły oficjalnie władze USA.
Sekretarz stanu USA odwołał wizytę w Pekinie. Miała być kontynuacja dyplomatycznego dialogu, tymczasem słychać głosy, że już za dwa lata może dojść do wojny z Chinami.
Pentagon od kilku dni śledzi podejrzany chiński balon obserwacyjny, poinformowali amerykańscy urzędnicy obrony. Pekin „weryfikuje” te doniesienia.