11 reżyserów z różnych części świata nakręciło 11 filmów, po 11 minut każdy, poświęconych wydarzeniom z 11 września 2001 r. Tytuł całości „11’09”01”.
Zastanawiałem się właśnie, kiedy klonowy las, przez który jechałem do pracy, zacznie się barwić i wabić tłumy turystów w pobliskie góry Adirondack, gdy w radiu usłyszałem spokojny głos spikera podającego najnowszą wiadomość – w północną wieżę World Trade Center uderzył samolot.
W Stanach Zjednoczonych mieszka półtora miliona Arabów, może nawet więcej. Po 11 września wszyscy automatycznie stali się podejrzani.
Po ataku terrorystów na World Trade Center pracownicy drapaczy chmur przestali czuć się bezpiecznie. Dlatego wynalazcy na całym świecie – również w Legionowie – opracowują nowe systemy ratowania ludzi, którym pożar odcina drogę ucieczki.
Tragifarsa na koniec roku. W trzy i pół miesiąca po ataku terrorystycznym na Amerykę islamski ekstremista o mało co nie doprowadził do eksplozji samolotu pasażerskiego na trasie z Paryża do Miami, usiłując zapalić lont przy ładunku wybuchowym ukrytym w bucie. Jego knowania zauważyła stewardesa, rzuciła się na zamachowca, w obezwładnieniu szaleńca pomogli pasażerowie.
Półtora miesiąca po tragedii ulotki z nagłówkiem „Missing” – „Zaginiony” naturalną koleją rzeczy odpadają ze ścian, słupów ogłoszeniowych i sklepowych wystaw. Ale przy szpitalu Świętego Wincentego wciąż pracują ochotnicy, którzy przylepiają je na nowo, przynoszą kwiaty i świeczki. Spragnieni głębszego sensu wydarzeń z 11 września do ulotek dolepiają refleksje na temat kondycji ludzkości. Na Greenwich Street, tuż przy szpitalu, dowieszono żółtą szarfę z instrukcją dla zagubionego w obliczu katastrofy społeczeństwa. Po pierwsze: poznaj wszystkich swoich sąsiadów. Po drugie: wyjdź do pralni i do biblioteki, uśmiechnij się. Po trzecie: kup psa, wyjdź z nim na spacer, poznaj innych właścicieli psów z okolicy. Po czwarte: zostań wolontariuszem, zrób coś dla drugiego. Po piąte: zacznij żyć tak, jakby następny dzień był twoim ostatnim. Twoje życie będzie bardziej wartościowe.
Na filmach w rodzaju „Mission Impossible” ludzie z CIA to dzielni, bystrzy, motywowani patriotyzmem twardziele. Żadna siatka zbrodniarzy, którzy knują przeciw Ameryce, im się nie oprze. Po 11 września prawda wydaje się bardziej złożona. W amerykańskiej prasie funkcjonariusze CIA portretowani są jako przykute do biurek gapowate matołki, niedostrzegające wtyczki obcego wywiadu pod własnym nosem.
Strach popycha ludzi w ramiona obłędu. Nie znaczy to, że są już obłąkani. Gdy rozpada się świat, szuka się koła ratunkowego. Choćby w przepowiedniach sprzed wieków pióra Nostradama. Ale po ataku na Amerykę nie próżnują też głosiciele spiskowej teorii dziejów. Ci są groźniejsi.
Potrzebne jest nie zderzenie, ale dialog kultur. Paradoksalnie może się okazać, że rzeczywiście – jak chce Bassam Tibi – szok 11 września spowoduje szybszą europeizację islamu.
Skala nowojorskiej tragedii jest niewyobrażalna: ponad 6 tys. ofiar. Ale przecież dziesiątki tysięcy zdołały uciec od śmierci bez obrażeń. Zginęli ci, którzy rzeczywiście nie mieli żadnych szans. Naturalne pytanie: a gdyby to się stało w Polsce?