Żołnierze kradną pralki, dowódcy ich pobory, a oligarchowie wszystko. Żeby to się nie zawaliło, Putin musi dotrzeć do Kijowa, bo dopiero tam będzie co grabić. A potem, no cóż, rozejrzy się za kolejnym celem.
Wysyłamy na Marsa łaziki, a nie ludzi, bo łazik przyniesie więcej bitów informacji kosztem nieporównywalnie mniejszej energii. Elon Musk chce wysyłać ludzi. Postęp to czy regres? Gdy ktoś przekonany o własnej wybitności zaczyna tworzyć nowy świetlany ustrój, skutki są upiorne.
Jak wiadomo, podstawą Wikipedii jest słynny „neutralny punkt widzenia” (NPOV). Przy tak kontrowersyjnych kwestiach jak „zdrada Zachodu” okazuje się, że w różnych wersjach ten neutralny punkt wypada w różnych miejscach.
Czy zakazać prac domowych? Zostawiłbym tę decyzję szkole. Czy połączyć nauki przyrodnicze w jeden przedmiot? Zostawiłbym tę decyzję szkole. Czy zakazać smartfonów? Zostawiłbym tę decyzję szkole.
Młodzież wciela w życie nauki, które przekazali jej starsi. Jeśli starsi mówią: „Mam na twoje miejsce innych chętnych”, oni odpowiadają: „Za rogiem jest pracodawca, który mi da stówę więcej”. Dlaczego ta pierwsza postawa ma być „cacy”, a ta druga „be”?
Szkoła niestety nie uczy metody naukowej ani zasad sceptycznego myślenia. Powiedziałbym wręcz, że na katechezie stara się ich oduczyć. Skutki są groźne dla społeczeństwa.
Kto to widział, z dziećmi do restauracji? Z dziećmi do urzędu? Z dziećmi do pociągu? Z dziećmi na plac zabaw? W polskiej dzieciofobii chodzi nie tyle o widok dzieci, ile o ich odgłosy.
Miniony tydzień spędziłem, obsesyjnie śledząc doniesienia z frontu. Śledzę je tak naprawdę non stop, ale rzadko bywa, żeby w jeden weekend sytuacja tak radykalnie się zmieniła.
Nie uważam siebie za wroga Kościoła, ale Kościół wielokrotnie deklarował się jako wróg ludzi takich jak ja. Jego przedstawiciele od dekad wyklinają wyborców lewicy, zwolenników prawa do aborcji, praw LGBT, marksizmu kulturalnego i tym podobnych. Niby więc kryzys Kościoła jest mi obojętny, ale nie udaję, że śledzę go bez schadenfreude.
Temat „europejskiego superpaństwa” udało się w Polsce tak zdemonizować, że mało kto w kampanii wyborczej odważył się być „za”.