Żołnierze kradną pralki, dowódcy ich pobory, a oligarchowie wszystko. Żeby to się nie zawaliło, Putin musi dotrzeć do Kijowa, bo dopiero tam będzie co grabić. A potem, no cóż, rozejrzy się za kolejnym celem.
Ta rakietowa dyplomacja ma przynieść jeden skutek – strach. Widmo wojny jądrowej na kontynencie europejskim ma się stać jeszcze bardziej realne. Tyle że – przynajmniej na razie – wielkiego strachu nie czuć, a o ustępstwach nikt nie mówi.
Kiedy latem 2022 wspomnieliśmy, że konflikt w Ukrainie może prowadzić do wojny europejskiej, nawet nie światowej, odsądzono nas od czci i wiary. Dziś to samo, a nawet więcej, mówi kilku ważnych generałów oraz przewodniczący Rady Europejskiej. A Szwecja wydaje broszurki dla ludności, jak się zachować na wypadek wojny.
Nie milkną echa rosyjskiego ataku balistycznym pociskiem rakietowym, uważanym za międzykontynentalny, choć być może tylko średniego zasięgu. Sprawę zagmatwał sam Władimir Putin w swoim orędziu. Czy mamy się bać?
Putin straszy konfliktem globalnym; według mediów PiS już wybrał kandydata na prezydenta; najbardziej kontrowersyjna postać w drużynie Donalda Trumpa wycofała się; prawybory w KO; MTK wydaje nakaz aresztowania premiera Izraela.
W 2022 r. trwały rozmowy pokojowe, dziś już kompletnie zapomniane. Czego wówczas chciała Rosja? Właśnie ujawniono ostatni z trzech projektów porozumienia. Spełnienie tych warunków oznaczałoby poddanie Ukrainy z opóźnionym zapłonem. Na jakiś rok. Potem Moskwa by ogłosiła, że Ukraina nie wypełnia umowy i knuje.
Zezwolenie na użycie zachodniej broni dalekiego zasięgu w Rosji wywołało ostrą reakcję. O takiej możliwości jak atomowy atak na Ukrainę zaczęli na Kremlu nagle mówić wszyscy. I Pieskow, i Miedwiediew, i Ławrow, a nawet sam Putin.
Ukraińcy zaczęli nieźle, ale jak skończą? Co zdecyduje o sukcesie rakietowych uderzeń na Rosję? Oto siedem kwestii, które będą teraz ważniejsze od wystrzałów. Warto mieć je z tyłu głowy.
Pytanie, kto będzie odbudowywał Ukrainę, wcale nie jest bez sensu. Giną żołnierze i cywile. Rosja powinna zapłacić za każdy dzień wojny, za zniszczone nadzieje i życiorysy. Naiwniakiem okazał się ten, kto uwierzył Kremlowi.
Piotr Łukasiewicz, polski ambasador w Kijowie, tłumaczy, dlaczego Ukraińcy nie są przerażeni perspektywą prezydentury Donalda Trumpa. I wyjaśnia, że patrzą na USA już realistycznie. Przedstawia też polski pogląd na ewentualne rozmowy pokojowe.