Dlaczego „Raport Pileckiego”, film o człowieku, który dał się zamknąć w obozie w Auschwitz, żeby organizować tam konspirację, rozczarowuje.
Ostateczną ocenę podwyższa waga tematu, ale wybierając się do kina, proszę pamiętać, że to jeszcze nie jest ten film, na który bohater formatu Pileckiego zasłużył.
W środku koalicyjnej rozgrywki o stołki ministerstwo kultury zalicza medialny hattrick (no, może ten ostatni gol to bardziej asysta). W grze są film, teatr i sztuki wizualne.
Witold nie dzielił ludzi ze względu na światopogląd – napisała wnuczka rotmistrza po marszu ONR i Młodzieży Wszechpolskiej w Łodzi.
Metoda reżyserowania na klęczkach, lubiana i gruntownie przećwiczona choćby przez autorów papieskich hagiografii, osiągnięciem nie jest.
Konflikt wokół albumu IPN o rotmistrzu Pileckim, kuriozalne spory o przywództwo strajku w 1980 r. czy dyskusje na temat relacji łączącej legendarnych bojowników z czasów okupacji, „Zośkę i „Rudego”, pokazują, jak trudno w dorosły sposób rozmawiać o polskich bohaterach.
W artykule „Tajemnica Witolda Pileckiego” (POLITYKA 20) prof. Andrzej Romanowski (literaturoznawca, pracownik Instytutu Historii PAN) zwrócił uwagę na sprzeczności między dokumentami opublikowanymi przez Instytut Pamięci Narodowej w obszernym albumie poświęconym postaci bohaterskiego Rotmistrza a zawartą w tym albumie interpretacją.
Pan dr Tomasz Łabuszewski z IPN stosuje metodę dobrze znaną: mówić dużo, głośno i nie na temat. Powtarzam więc: mój artykuł nie traktował o Witoldzie Pileckim, lecz o wydanym przez IPN albumie, w którym komentarz kłócił się z dokumentami.
Mój artykuł nie traktował o Witoldzie Pileckim, lecz o wydanym przez IPN albumie, który mówił jedno (komentarz), a pokazywał drugie (dokumenty). Jeżeli więc IPN ma dziś pretensje, to powinien je kierować do siebie – pisze Andrzej Romanowski.