Chińczycy mają mądre przysłowie, iż „nawet w kałuży przegląda się ocean”. Przypomniałem je sobie, obserwując ostatnio trzy wydarzenia, które wiele mówią o oceanie świata sztuki, a może też i o dużo większym oceanie naszych czasów i obyczajów.
Już sam tytuł wystawy oraz fakt, że wpuszczane są na nią tylko osoby pełnoletnie, każą przypuszczać, że mamy do czynienia z przedsięwzięciem dość nietypowym.
Powoli opadają emocje związane z otwarciem Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Tymczasem w stolicy naszych zachodnich sąsiadów wyrasta nie mniej okazały gmach. I podobnie kontrowersyjny.
Odtrutką na kicz wylewający się z licznych galeryjek osadzonych w Kazimierzu Dolnym są wystawy w Muzeum Nadwiślańskim.
Na gorzowskiej wystawie pokazano prace z różnych cyklów artysty, ale jedno je łączy – niezgoda na niesprawiedliwość losu.
W Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie otwarto wielką wystawę polskiej sztuki feministycznej. Czyli takiej, o której istnieniu wiedzą wszyscy, ale tylko nieliczni mogą z czystym sumieniem powiedzieć, że mają o niej jakie takie pojęcie.
Estetyczna bombonierka z malarskimi smakowitościami.
Mijający rok wypadałoby okrzyknąć muzealnym sezonem porcelany.
Pierwsze dziesięć lat to był etap nauki. Mimo dużego doświadczenia cały czas uczyłam się zarządzania – mówi Jadwiga Charzyńska, która opuszcza CSW Łaźnia po dwóch dekadach.
Warszawska wystawa jest niepełną retrospektywą dorobku artysty. Brakuje prac z lat 70. i politycznych obrazów z lat 90.