W 15. rocznicę wybuchu afery starachowickiej przypominamy historię, która ostatecznie doprowadziła do zatopienia ekipy SLD.
Po sześciu latach sąd uznał, że Antoni Kowalczyk jest niewinny. Wielu zapewne zapyta – Kowalczyk? A kto to taki? Otóż generał Antoni Kowalczyk był komendantem głównym policji, wcześniej cenionym komendantem policji stołecznej. Ze stanowiska odszedł w niesławie.
Popełniłem parę błędów, ale jak patrzę na współczesną władzę, to widzę, że idzie jeszcze bardziej krętą drogą – wyznaje były baron SLD. Jego błędy zaprowadziły do więzienia...
Utajnienie rozprawy starachowickiej jest niepotrzebne i nierozsądne.
SLD stało się partią tysięcy działaczy i tysięcy interesów. To jest groźne także dla Millera.
Afera starachowicka jest w sumie głębsza i ciekawsza, niż mogłoby wynikać z gorączkowego zestawienia faktów i nazwisk. Ważniejszy także, niż ujawnienie przecieku ostrzegającego kolegów z lokalnej władzy, jest ujawniający się przy tej okazji stan degrengolady polskiej prowincji, rozmiar spustoszenia społecznego dokonanego bezrobociem i beznadzieją.