Upadek prezydenta Boliwii Evo Moralesa to smutna lekcja dla dobrych przywódców, którzy za bardzo pokochali samych siebie.
Jeanine Añez, opozycyjna wiceprzewodnicząca boliwijskiego senatu, ogłosiła się we wtorek tymczasowym prezydentem kraju. Uznają ją jednak tylko siły przeciwne zbiegłemu z kraju Evo Moralesowi, a zwolennicy obu frakcji wciąż ścierają się na ulicach.
Mimo zwycięstwa w ostatnich wyborach Morales zrezygnował z roli głowy państwa. Zrobił to pod naporem armii i przez protesty społeczne. Ale boliwijska zmiana na szczycie jest zamachem stanu co najwyżej niepełnym.
Prezydent Evo Morales otwiera nowy rozdział ponad 130-letniego konfliktu. Stawką jest dostęp jego kraju do Oceanu Spokojnego i ogromny zysk dla gospodarki. Wyrok w sprawie ma zapaść 1 października.
Prezydenta Boliwii Evo Moralesa atakują biali separatyści, latyfundyści, a ostatnio nawet sami Indianie, którzy wynieśli go do władzy. Uważają, że stał się arogancki.
Nowym prezydentem Chile po raz pierwszy została kobieta, w sąsiedniej Boliwii Indianin Evo Morales – socjalista i populista, rzecznik rolników uprawiających kokę. W pierwszą podróż wybrał się do swojego idola Fidela Castro. To zły scenariusz dla Waszyngtonu.