Rozmowa z Grzegorzem Krakowiakiem, członkiem Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, który stworzył portal Jawne Wybory. Dzięki systemowi można się więcej dowiedzieć o tym, co zawierają partyjne rejestry umów i wpłat.
Władza postanowiła na razie ustawy o dostępie do informacji nie ruszać, bo z „wizerunkowego” punktu widzenia nieładnie wygląda, kiedy odbiera się ludziom jakieś prawo. Nawet „Wiadomości” TVP miałyby kłopot, jak ludziom to przedstawić.
15 grudnia Trybunał Konstytucyjny zdecyduje o losie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Jeśli zgodzi się ze skargą I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej, wybije ustawie zęby, a obywatelom odbierze gwarantowane przez art. 61 Konstytucji RP prawo do wiedzy o działaniach władzy.
W środę 15 grudnia nastąpi drugie podejście Trybunału Przyłębskiej do wybicia zębów ustawie o dostępie do informacji publicznej. W listopadzie sprawa spadła z wokandy, jak głosi plotka – z powodu braku jednomyślności wśród sędziów. A „prezes Julia” niejednomyślności nie lubi.
Tłok na plażach, w dyskotekach i na basenach, a w urzędach, sądach, spółdzielniach mieszkaniowych, bankach i przychodniach wciąż rządzi pandemiczny tryb pracy. Urzędowa, sądowa, medyczna Polska otwiera się bardzo powoli. Albo wcale.
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska zwróciła się do Trybunału Konstytucyjnego o ograniczenie dostępu do informacji publicznej.
To kolejny dowód na to, że PiS szeroko czerpie z kadr peerelowskiego aparatu bezpieczeństwa.
W Polsce wciąż trwa spór o to, co może być jawne i dostępne, a co nie.
Rząd przez wiele miesięcy konsultował ustawę z środowiskami społecznymi, a potem jednym głosowaniem te ustalenia złamał. Czy można się dziwić internautom, że teraz się na rząd obrazili?