Przed trudną zimą Wołodymyr Zełenski wietrzy swój gabinet. Hurtowa zmiana na ministerialnych stanowiskach dotknęła m.in. ukraińską dyplomację.
Od samego mieszania herbata nie staje się słodsza. A za takie mieszanie wielu obserwatorów uważa rekonstrukcję rządu w Ukrainie.
Ukraina jest na kroplówce państw zachodnich, przez co na frontach trwa pat, a końca wojny nie widać. Koniec wojny można jednak przyspieszyć, dając Kijowowi narzędzia do jej wygrania.
Dmytro Kułeba nie jest jedynym ministrem, który właśnie złożył dymisję. Ale rząd to w znacznej mierze tylko atrapa, bo nie jest tajemnicą, że zasadnicze decyzje podejmuje prezydent Zełenski oraz szef jego gabinetu.
Dmytro Kułeba jest jedną z najlepiej znanych twarzy ukraińskiego rządu. Tym razem się pogubił. Porównał rzeź na Wołyniu z akcją „Wisła” i popełnił jeszcze jedną niezręczność.
Na finał olsztyńskiej imprezy zjechali się politycy z najwyższej europejskiej półki. Największą sensację wzbudził jednak gość specjalny. W Campus Arenie pojawił się minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba.
Polski minister obrony podchwycił narrację o Ukraińcach siedzących w kawiarniach, gdy ojczyzna w potrzebie, i zadeklarował gotowość wsparcia Kijowa w ściąganiu do kraju tzw. uchylantów. Jak ta pomoc miałaby wyglądać, nie wiadomo, pewne jest za to, że słowa wicepremiera nie były skierowane wyłącznie do mieszkańców Ukrainy.
Dmytro Kułeba jest dziś jedną z twarzy ukraińskiego rządu, tak jak prezydent pokazuje się bez krawata, występuje w bojówkach i wojskowej kurtce. Stara się mówić bez emocji, inaczej niż Zełenski. Cóż, jest rasowym dyplomatą.