Zima już straszy wysokimi cenami. Inflacja rośnie. Co to może oznaczać dla kolejnej nadchodzącej kampanii? Czy lęk o poziom życia to woda na młyn dla populistów?
Odcięci od rosyjskiej ropy Węgrzy rozpaczają, wzywając Brukselę, by wpłynęła na Ukraińców, bo czeka ich kryzys paliwowy. W Rosji wprowadzono zakaz wywozu gotowego paliwa, bo zaczyna go tam brakować. U nas na stacjach paliw – odpukać – spokojnie. Na razie.
Cena ropy przebija już barierę 90 dol. za baryłkę, a analitycy nie widzą nadziei na rychłe spadki. Powód? Jak zwykle sytuacja międzynarodowa.
Choć prezes Daniel Obajtek wcześniej zapewniał, że drożej nie będzie, benzyna i olej napędowy są już o ponad 0,5 zł/l droższe niż przed wyborami.
Mamy jesień, spadają liście, spada inflacja, spadają zyski Orlenu. Wszystko spada, zapewne i prezes Orlenu spadnie niebawem ze stanowiska.
Ropa drożeje, złoty słabnie, a Orlen sprzedaje paliwa najtaniej w Europie. Ten wyborczy prezent będzie kosztował kilka miliardów złotych.
Przeceny Orlenu na stacjach benzynowych wymknęły się spod kontroli. Aby ustabilizować ceny na krajowym rynku, paliwa muszą zdrożeć.
Mamy najtańszą w Europie energię elektryczną, której produkcja kosztuje najdrożej w Europie. Mamy najtańsze paliwa na stacjach benzynowych wytwarzane w orlenowskich rafineriach z rekordowo drogiej ropy. Świat stanął na głowie? Nie, to tylko kampania wyborcza. Rachunek za tę superpromocję zapłacimy po 15 października.
Po trzech miesiącach względnej stabilizacji ropa znowu drożeje, a wraz z nią paliwa w hurcie i – w mniejszym stopniu – na stacjach. Rząd ma pomysł, jak sobie z tym poradzić: ręczne sterowanie.
W centrali Orlenu krążą pogłoski, że Obajtek może pożegnać się niebawem z prezesowskim fotelem, by wystartować w wyborach do Sejmu. Ława poselska jest mniej wygodna i słabiej płatna, za to gwarantuje immunitet. A ten się może przydać.