Współczesne bojkoty nie są narzędziem ekonomicznego nacisku, a próbą zwrócenia uwagi na problem.
Ledwie wielki przemysł koncertowy ruszył na nowo, a już przypomnieliśmy sobie, że może być inny niż pandemia powód, by nie pójść na koncert – rozczarowanie swoim idolem.
Globalne koncerny, które mimo inwazji nie zrezygnowały z zarabiania pieniędzy w Rosji, zaczynają się uginać pod presją opinii społecznej. Bardziej bolesne niż bojkot ich towarów przez konsumentów okazują się straty wizerunkowe. Długo będą nie do odrobienia.
Przeciwnicy zaostrzenia prawa aborcyjnego nawołują do bojkotu producenta wody. W obronie marki staje między innymi... komisja weryfikacyjna.
Wbrew dominującej krytyce Marek Sawicki ma rację, grożąc Brytyjczykom, że weźmiemy ich Tesco jako zakładnika. Niech brytyjski biznes wytłumaczy brytyjskiemu rządowi, żeby nie gadał głupot.
Konsumenci potrafią być bardzo wierni markom, które polubili. Ale gdy ich zaufanie zostanie zawiedzione, mogą się okrutnie zemścić. Boją się tego nawet największe koncerny.
Każdy z nas nosi w kieszeni groźną broń: portfel. Umiejętnie użyta może napędzić strachu nawet rynkowym gigantom. Trzeba się tylko skrzyknąć i zorganizować bojkot konsumencki.