W polskim przekładzie udało się zachować liryzm, karaibski patois i łamany angielski, wyczuwalny na języku dramat życia w poczuciu wstydu i humor.
Eksperymenty autorki z formą nie są dziełem przypadku, sama jest swoim pierwszym krytykiem. „Manifest” ma być „inspirujący” i jest.
Kozacka książka, jak by to pewnie spuentowali jej młodsi bohaterowie.