Już nieoczekiwany, choć w pełni zasłużony Oscar dla Anthony’ego Hopkinsa powinien być wystarczającą rekomendacją seansu.
Nazwisko Anthony’ego Hopkinsa elektryzuje, obiecując widowisko jeśli nie na miarę oscarowego „Ojca”, to przynajmniej warte poświęconego mu czasu.
Egzystencjalna tragikomedia, jakiej mało kto się spodziewa.
Nie ma chyba drugiego takiego horroru, który by się lepiej oglądało od „Psychozy”. Ten legendarny film zrealizowany w 1960 r. jest uznawany za jeden z najwspanialszych przykładów udanego połączenia makabry, perwersji, psychopatologii z niesamowitą sprawnością warsztatową.
I tym razem chodzi o afirmację przez negację, czyli wykazanie niedowiarkom, że nadprzyrodzone siły muszą istnieć, skoro ciemne moce nie dają spokoju, targając duszyczkami zupełnie niewinnych istot.
Woodyallenowski humor można lubić albo nie, nie sposób mu jednak odmówić przenikliwości w sprawach obchodzących każdego.
Widowiskowy film, choć lekko rozczarowuje
Strach to część ludzkiej natury, wszyscy czegoś się boimy – mówił aktor Anthony Hopkins.