Pisanie o Holokauście jest sposobem odprawiania żałoby. To też opowieść o dzieciach, które nie przeżyły – mówi Anna Bikont, autorka książki „Cena. W poszukiwaniu żydowskich dzieci po wojnie”.
Nowa, znakomita książka reporterska Anny Bikont „Cena. W poszukiwaniu żydowskich dzieci po wojnie” wchodzi znowu w sam środek polskich sporów o ratowanie Żydów. I oświetla nieznany fragment powojennej rzeczywistości.
Jeśli ta zaraza prawdy zacznie się szerzyć, w rządzie nie pozostanie już nikt. Trzeba odnotować te niezwykłe wydarzenia, bo gdy autorytarna władza zaczyna sama siebie krytykować, a w reakcji dochodzi do dymisji, to należy uznać, że weszła w fazę turbulencji i walk frakcyjnych.
Są obok nas, choć prawie nikt o nich nie wie – za ścianami, w szafach, pod chodnikami miast, w lasach za wsiami, w grobach, piwnicach, wewnątrz drzew. Kryjówki wojenne, dowody walki ludzi o przeżycie, to miejsca, obok których przechodzimy codziennie.
Zagadka Zinnemanna polega na tym, że urodził się w 1907 r. w Rzeszowie, a przez długie lata oficjalna wersja jego biografii podawała jako miejsce jego urodzenia Wiedeń lub Austrię. Dlaczego?
Po drugiej wojnie Szczecin przyciągnął tysiące żydowskich osadników. Stanowili niemal połowę mieszkańców miasta, ale nie znaleźli w nim dla siebie przyszłości.
Historię warszawskich papierosiarzy z pl. Trzech Krzyży świetnie znają izraelscy uczniowie – książka o ich losach to szkolna lektura. Dlaczego w Polsce dopiero teraz zaczyna się o nich mówić?
Film „Powrót do Jedwabnego. Żydowski rozbiór Polski” wędruje wraz ze swoim autorem po Polsce, a w planach są też wizyty zagraniczne. Można rzec, że widmo Wojciecha Sumlińskiego krąży po Europie.
Mojżesz Abraham Mialczyn z żydowskiej rodziny z Mazowsza został zapamiętany jako Morris Cohen. Zaczynał karierę od kradzieży, boksu i kart, a skończył w randze chińskiego generała.
Od pewnego czasu rocznica zbrodni w Jedwabnem ściąga różnej maści ekstremistów jak muchy do miodu. W tym roku zjawili się wyjątkowo tłumnie i na pewno nie po to, by pochylić głowy nad grobami ofiar. Przeciwnie.