Pod okiem anioła
Nowy dom odmienił Agnieszkę i Piotra Kuchcińskich. Dawna architektura sprawiła, że polubili przedmioty z historią
Zanim przeprowadzili się do domu na poznańskim Grunwaldzie, przez jedenaście lat mieszkali na Piątkowie, w jednej z peryferyjnych dzielnic według projektu Mariana Fikusa i Jerzego Gurawskiego. – Kameralne osiedle, fajnie zakomponowana przestrzeń – mówi Piotr Kuchciński. – Wszystko nam tam pasowało. Mieszkało się świetnie. Ale nasz syn zaczął chodzić do szkoły i codziennie traciliśmy około półtorej godziny na dojazdy. Poza tym doszliśmy z Agnieszką do wniosku, że kochamy miejskie życie i chcemy z niego korzystać. Potrzebowaliśmy też większej przestrzeni. Niby 63 metry to niemało, ale pokój Rocha był ciasny i nie dawał się powiększyć.
Poszukiwania ruszyły. Piotr marzył o wysokim, kamienicznym wnętrzu. – Całe życie mieszkałem w blokach, które miały 2,50 metra, najwyżej 2,60 do sufitu. Kiedy wylądowałem w Poznaniu, miałem okazję odwiedzić wiele mieszkań w kamienicach i byłem nimi zachwycony. Stały się dla mnie ideałem przestrzeni do życia: wysokie, pełne powietrza, światła, z rozmachem, bez konieczności przejmowania się każdym centymetrem przy aranżacji.
Agnieszce również podobała się taka koncepcja i wydawało się, że w stolicy Wielkopolski nietrudno będzie ją zrealizować. Tymczasem dwa lata i dziesiątki obejrzanych mieszkań ani o krok nie przybliżyły ich do wymarzonego M.
– Dwa razy byliśmy o krok od zakupu, mieliśmy już podpisane umowy przedwstępne i wpłacone zaliczki – wspomina Piotr. – Jednak ja każde z mieszkań, które wydawało nam się interesujące, testowałem: budowałem sobie szybko model przestrzenny w komputerze i sprawdzałem, co z konkretnego rozkładu da się wycisnąć. Jak je zaaranżować, by było jak najbardziej funkcjonalne. Gdy mieliśmy wątpliwości, rezygnowaliśmy.