Siedlisko w sercu i w głowie
Poniemiecki dom z ubiegłego wieku na Warmii odnowiony przez artystkę i ogrodnika-politologa
W jakimś sensie ten dom sam nas tu sprowadził – twierdzi Grażyna Stojałowska, która wraz z Andrzejem Kurowskim, swoim życiowym partnerem, przywróciła siedlisko do życia. – Przed kilkunastu laty, kiedy poznaliśmy się z Andrzejem, odkryliśmy, że bardziej niż nowoczesna architektura i gadżety fascynują nas stare zabudowania, przedmioty z historią. Ujmujące było to, że pierwszym, co zauważył Andrzej w tym zrujnowanym wówczas domu, były przepiękne klamki o kształtach charakterystycznych dla Warmii. – Zaczęli więc od odnowienia drzwi, aby owe klamki cieszyły oko. Od 12 lat wspólnie prowadzą gospodarstwo agroturystyczne.
Drzwi są po to, aby przez nie wejść
Dom nad Pasłęką, na skraju niewielkiego miasteczka, jakim jest Gietrzwałd, miał przed nimi trzech właścicieli. Pochodzi z połowy XIX wieku. Zbudowany z ręcznie wypalanych w pobliskiej manufakturze cegieł, przetrwał wstrząsy, zmiany granic, wojny i czasy PRL-u. Ogromny wpływ na charakter tego miejsca, również w sensie duchowym, ma słynne, ale wciąż chyba jedno z najskromniejszych sanktuariów w Polsce – tutejsze objawienia Matki Bożej z 1877 roku to jedyne w naszym kraju wydarzenia tego rodzaju uznane przez Kościół. Katolicka Warmia w tamtym czasie podlegała ostrej germanizacji, więc objawienia Maryi, która przemówiła w języku polskim, traktowane były także jako umocnienie w walce o polskość. – Dziś mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo różniły się między sobą katolicka Warmia i ewangelickie Mazury, choć rdzenni mieszkańcy wciąż są na to uwrażliwieni – mówi Grażyna Stojałowska. – Wystarczy przejść przez mostek na Pasłęce i jesteśmy na Mazurach. Odmienne zwyczaje, prawa, kuchnia i tradycje, inna gwara – tłumaczy. Inna jest też przyroda, styl zabudowy.