Zainteresowanych kupnem lub budową wymarzonego domu zachęcam do nieszablonowego podejścia – mówi architekt Jakub Brański z Cumulus Park. Radzi nie odrzucać niczego z góry i dla zasady. Lepiej uważnie przyjrzeć się miejscu, poddać analizie zastane warunki, skalkulować wszelkie za i przeciw, uruchomić kreatywne myślenie. To procentuje, o czym Jakub wie z własnego doświadczenia.
Działka, na której wybudował swój dom (a także dwa inne w ramach zamkniętego osiedla w Węgrzcach niedaleko Krakowa), na pierwszy rzut oka wyglądała zniechęcająco. Miała nieregularny kształt, bardzo utrudniony był wjazd. Wyzwania dosłownie piętrzyły się: teren wznosił się ostro wzdłuż drogi, kończąc stromą skarpą. Mimo to Brański dostrzegł w niej duży potencjał i wybrał ją świadomie. Od początku wiedział, jak zamienić mankamenty w atuty.
Do dzieła!
Na początek należało uzbroić teren oraz wybudować drogę wewnętrzną w wykopanym specjalnie w tym celu „wąwozie”. Najtrudniejszym elementem projektu było wpisanie trzech budynków w istniejący teren w taki sposób, aby dało się wjechać z drogi do każdego z garaży umieszczonych w przyziemiu, a z poziomu parteru wyjść bezpośrednio na taras.
Właśnie ze względu na duże nachylenie działki domy mają trzy kondygnacje. Najniższa jest częściowo zagłębiona w ziemi. Tam ulokowany został garaż mogący pomieścić nie tylko dwa samochody, ale też rowery, narty i sprzęt ogrodniczy. Znalazło się również miejsce na stojak do naprawy rowerów oraz stół do ostrzenia i smarowania nart.
Dla projektantów jest sprawą oczywistą, że „główne” wejście do domu znajdującego się pod miastem w praktyce zawsze prowadzi przez garaż. Dlatego zaraz za nim zaprojektowali hol wyposażony w szafy, miejsce do siedzenia i lustrzaną ścianę, za którą ukryto toaletę. W dalszej części mieści się archiwum biurowe z ploterem oraz pokój spotkań z klientami, będący jednocześnie wzorcownią i kinem domowym. W przyziemiu właściciele urządzili ponadto domowe SPA, składające się z sauny, prysznica i strefy do odpoczynku. Na tej kondygnacji znajduje się też, ukryta przed wzrokiem, kotłownia z wentylatornią.
Do domu można wejść także po schodach zewnętrznych, zbudowanych z bloków granitu, a zabezpieczonych szklaną balustradą – podświetlona w nocy, wydobywa z mroku stopnie. Parter to otwarta, prawie 80-metrowa przestrzeń dzienna ze strefą wypoczynku, jadalnią, kuchnią oraz miejscem do pracy.
– Kuchnia raz jest, raz jej nie ma – śmieje się Jakub. Składa się ona z części „czystej” – znajdującej się na wprost salonu, oraz „brudnej” – schowanej we wnęce. Tam umieszczono dodatkowy blat z drugim zlewem, zmywarkę i głośne AGD. Obie strefy można zasłonić wysokimi na prawie dwa i pół metra łamanymi drzwiami. Na widoku pozostaje wtedy elegancka wyspa kuchenna, dla której zabudowa o frontach wykończonych naturalnym fornirem jest idealnym tłem.
Bryła wyspy obłożona została spiekiem wielkoformatowym. Takich samych płyt, o wymiarach 320 na 160 cm, użyto do wykończenia łazienek. Za kuchnią jest pokój gościnny, na co dzień pełniący funkcję minisali treningowej.
Komfort bez rutyny
Przedłużeniem salonu jest 60-metrowy taras z poszyciem z desek modrzewiowych, szczotkowanych i niczym nieimpregnowanych – dzięki czemu cały czas nabiera charakteru i szlachetnej patyny. Szerokie na ponad pięć metrów okno przesuwne przez pół roku pozostaje otwarte. Zaciera się wówczas granica między domem a łąką, wnętrzem a przestrzenią wokół.
Na toczące się na parterze życie rodzinne można popatrzeć z góry, czyli z antresoli, na której architekci postanowili urządzić garderobę i... pralnię. Obie zostały ukryte w szafach wzdłuż komunikacji. Są na tyle wysokie, by w pełni je wykorzystać, ale celowo nie sięgają sufitu – zaprojektowano je tak, żeby nad nimi można było umieścić poziome okna i zapewnić dostęp do wnętrza światła dziennego. By wpuścić go jeszcze więcej, góra szaf jest nachylona. Dzięki temu nie da się tam położyć żadnej „ozdoby” ani nie zbiera się kurz.
Podczas gdy posadzki na dolnych kondygnacjach to surowy i twardy w odbiorze beton zacierany – na poddaszu z trzema pokojami stopy stawia się na miękkiej wykładzinie dywanowej projektu Toma Dixona.
Integralną częścią sypialni Agnieszki i Jakuba jest wkomponowany w jej przestrzeń pokój kąpielowy, z wolno stojącą wanną. Pod nią wstawiono granitową płytę, której frezowanie powtarza wzór z wykładziny i jest na tyle głębokie, że zatrzymuje wodę ściekającą z osoby wychodzącej z wanny.
Strefy snu i kąpieli oddzielono od siebie – prostopadłościanem wysokim aż po dach, w którym ukryto garderobę, ale i połączono – trzymetrowym meblem z umywalką na jednym końcu (przy wannie) i toaletką na drugim (przy łóżku).
Pozostałe dwie sypialnie należą do Szymona, nastolatka, i Janka, aktualnie studiującego poza Krakowem. Do swojej wyłącznej dyspozycji chłopcy mają osobną łazienkę, całą w bieli.
To co najważniejsze
– W naszym domu jest przestrzeń, powietrze, światło, dobry nastrój – mówią gospodarze i przekonują, że otwarte wnętrza prowadzą do bardziej otwartego trybu życia. Chodzi o to, by przestrzeń, w której żyjemy, zbliżała mieszkańców, a nie izolowała. Ponieważ architektom zależało na maksymalnym otwarciu wnętrza, sprowadzili konstrukcję do minimum. Wyeliminowali słupy i belki. Taka oszczędność konstrukcji w połączeniu z ogromnymi oknami stanowiła drugie – po robotach ziemnych – wyzwanie tego projektu.
– Jedyne elementy nośne wewnątrz domu to betonowa, wysoka na trzy kondygnacje ściana przy schodach i fragment ściany kominowej za kuchnią – mówi Jakub. Takie rozwiązanie wymagało użycia większej ilości stali i wyższej klasy betonu, ale zdaniem mieszkańców zdecydowanie się opłaciło. Wspaniałe jest wrażenie wolnej przestrzeni, odczuwane zwłaszcza w salonie otwartym do samego dachu (to aż sześć metrów wysokości) i o przeszklonych ścianach.
Dom dla zmysłów
– Chcieliśmy chłonąć światło wpadające do domu od wschodu do zachodu słońca. Lubimy widok na ciągnącą się daleko łąkę z wysokimi trawami i na strukturę kory drzew rosnących na wyciągnięcie ręki. Obserwowanie ptaków siedzących na gałęzi za oknem dodaje skrzydeł. Przy dobrej pogodzie odsłaniają się Tatry – zgodnie przyznają właściciele.
Wrażenie jasności domu wzmacnia kolorystyka. Dominuje biel. Posadzki przyziemia i parteru to beton przemysłowy zacierany – rozwiązanie stosowane w halach produkcyjnych, ale materiał jest godny polecenia także w domach. Beton, będący tu jednocześnie wylewką i warstwą wykończeniową, ma wysoką bezwładność termiczną i świetnie wygłusza. – Celowo nie został nacięty, aby nie wprowadzać niepotrzebnych podziałów. Popękał tam, gdzie chciał, co podkreśla jego naturalność – mówi Jakub.
– Nie potrzebujemy „graciarni”. Przemyślane i wbudowane w ściany szafy mieszczą tyle ile morski kontener. W naszym domu nie ma korytarzy, przedsionków ani niepotrzebnie zamkniętych pomieszczeń – komentuje Agnieszka. Jej zdaniem, chcąc dobrze zaprojektować przestrzeń mieszkalną, warto brać tego typu rozwiązania pod uwagę. Meble wytwarzane na wymiar to proste bryły, wbudowane w ściany i wnęki, dla wnętrza wizualnie neutralne. Ich dopełnieniem są meble wolno stojące, które dla gospodarzy mają wartość emocjonalną, zwłaszcza że wiele z nich sami zaprojektowali – jak stół w jadalni, czy własnoręcznie wykonali – jak stoliki nocne w sypialni. Elementem rodzinnej historii jest dywan w salonie – wyprodukowany w fabryce w Kietrzu model o nazwie „Płomień” dostali rodzice Jakuba w prezencie ślubnym. Dziś, po 52 latach, jego biel jest wciąż biała.
Do budowania klimatu wnętrza przyczyniają się również prowadzące na antresolę schody – proste w formie i z drewna o charakterystycznym usłojeniu.
– Zamieszkałem w domu jeszcze w trakcie jego wznoszenia. Musiałem pokonywać trzy kondygnacje, chodząc po drabinach. Po kilku miesiącach potrafiłem to robić z kubkiem kawy w jednej ręce i laptopem w drugiej. Zobaczyli to nasi pracownicy budowlani i ubawili się. Następnego dnia dostałem prezent: w ciągu dniówki zrobili schody z drewna odzyskanego po rozszalowaniu stropu – wspomina Jakub Brański. Ich prostota tak bardzo spodobała się architektom, że posłużyły za pierwowzór docelowych, wykonanych z orzecha włoskiego.
Co ciekawe, 300-letnie drzewo nakazem konserwatora zabytków wycięto 15 lat wcześniej z parku otaczającego pałac w Pszczynie.
Pozdrowienia z Tatr
Otoczenie domu to jego integralna część – tak uważają Agnieszka i Jakub. Ich zdaniem aranżacja ogrodu powinna wynikać z zastanego ukształtowania terenu, brać pod uwagę strony świata, nasłonecznienie oraz potrzeby mieszkańców.
Na osiedlu w Węgrzcach, zaprojektowanym przez Jakuba Brańskiego, wszystkie istniejące drzewa zostały pieczołowicie zachowane. Odgradzają budynki od hałasu drogi publicznej i chronią przed zimnem od północnej strony. Latem z kolei ochładzają powietrze przy domu. Nie ma potrzeby montowania klimatyzacji, zieleń zapewnia korzystny mikroklimat. W ogrodzie posadzono gęste krzewy dla zachowania prywatności między sąsiadami. Na stromym zboczu bujnie rośnie kosodrzewina, która wzmacnia skarpę, a jednocześnie przypomina Jakubowi o latach spędzonych w Zakopanem, gdzie chodził do liceum plastycznego im. Antoniego Kenara, do klasy meblarskiej. Stamtąd wyniósł, jak mówi, zamiłowanie do projektowania i wykonywania mebli.
Ale to nie jedyny widoczny tutaj tatrzański motyw. Schody prowadzące z podjazdu na taras zrobiono z ponad 100-letnich granitowych krawężników, odzyskanych po remoncie drogi pod dolną stacją kolejki linowej na Kasprowy Wierch.
Poligon doświadczalny
– Dom zaczął powstawać w 2017 roku. I można powiedzieć, że powstaje do dziś – mówi Agnieszka. – Nie jest to jednak kwestia braku konsekwencji czy też opieszałości wykonawców.
Mieszkanie własne architektów to nie tylko miejsce do życia, ale też istotne narzędzie pracy.
– W nim sprawdzamy ergonomię i funkcjonowanie różnych rozwiązań. Testujemy nietypowe, „wczuwamy się” w materiały wykończeniowe, łączymy i porównujemy struktury oraz kolory. Nasz dom udowadnia, jak wygodny w codziennym użytkowaniu jest otwarty układ. Tu można się przekonać, że beton nie musi być zimny, a wannę da się postawić na dywanie – opowiada Jakub. Tłumaczy też, że dopasowywanie domu do stylu życia mieszkańców zaczyna się od wpisania jego bryły w otoczenie i zaplanowania układu funkcjonalnego. To podstawa, bez której późniejsze zabiegi będą jedynie próbą ratowania sytuacji.
– Projektując dom, na każdym etapie pracy i przy każdym elemencie zadawaliśmy sobie pytanie: „po co?” Jeśli nie znajdywaliśmy zadowalającej odpowiedzi, szukaliśmy innego rozwiązania – tłumaczy Brański. – W ten sposób zrezygnowaliśmy z elewacji z drogiego materiału. Ale wybraliśmy tynk wysokiej jakości, który uwalnia nas od konieczności usuwania z niego co jakiś czas zielonego nalotu.
Czy warto montować okna dachowe? – U nas wyposażone są w siłowniki i umieszczone nad schodami, w najwyższym punkcie domu. Nie tylko doświetlają komunikację, ale służą także jako klapy dymowe, które pozwalają błyskawicznie wywietrzyć dom, gdy zdarzy się coś nieprzewidzianego w kuchni– mówi Jakub.
Czy buty nie zniszczą parkietu? – Dzięki decyzji o wylaniu betonowych posadzek dokładnie wiemy, jak wygląda ten proces, z jakimi zaletami i wadami się wiąże. Jakie pociąga za sobą konsekwencje, jak wpływa na wizualny obiór wnętrza – analizuje problem Agnieszka. Architekci nie wykończyli wspomnianej wcześniej surowej betonowej ściany – obniżyli w ten sposób koszty, a dodatkowo uzyskali wspaniałe tło dla schodów.
Jakub Brański podsumowuje: – Sprawdziliśmy mnóstwo pomysłów na własnej skórze i jesteśmy pewni rezultatów. To fantastyczne „warsztatowe portfolio”, które przydaje się przy projektowaniu domów. Zapraszamy do rzucania wyzwań.
Artykuł zawiera link sponsorowany.